03 Kwi 2022, Nie 11:36, PID: 856710
Tak .
Bardzo, niemal rozpaczliwie.
Brakuje mi szczerych, głębokich rozmów, stymulacji intelektualnej (tej akurat najmniej, bo w internecie jest na szczęście dużo nerdów), poczucia, że ktoś mnie rozumie, empatyzuje ze mną i mnie akceptuje.
Mam wprawdzie terapeutkę, ale to jednak inna, bardziej formalna relacja.
Czasem udaje mi się porozmawiać o emocjach z moim szefem, który okazał się zaskakująco wyszkolony w tym temacie, ale nie ufam mu na tyle, żeby się zwierzać.
Teoretycznie zostaje forumek, przy czym odkrywając się tutaj, muszę się liczyć z możliwością pojawienia się trollerskich komentarzy, a nie czuję się na siłach ani na nie odpowiadać, ani ich ignorować bez uszczerbku na samopoczuciu.
Zastanawiam się nawet, czy to nie jest tak, że zbyt dużo się naczytałam, przez co wykreowałam sobie nadmierne potrzeby w zakresie emocjonalnej bliskości. Dojrzewałam w poczuciu wielkiej samotności, i równie samotna czuję się w dorosłości. Pomimo tego, że jestem już dorosła, nie potrafię do końca pogodzić się z myślą, że powinnam liczyć tylko na siebie i sama się sobą opiekować. Nadal jest to dla mnie zaprzeczenie sensu relacji partnerskich - bo po co być razem, nie mogąc na siebie liczyć w kryzysie?
Bardzo, niemal rozpaczliwie.
Brakuje mi szczerych, głębokich rozmów, stymulacji intelektualnej (tej akurat najmniej, bo w internecie jest na szczęście dużo nerdów), poczucia, że ktoś mnie rozumie, empatyzuje ze mną i mnie akceptuje.
Mam wprawdzie terapeutkę, ale to jednak inna, bardziej formalna relacja.
Czasem udaje mi się porozmawiać o emocjach z moim szefem, który okazał się zaskakująco wyszkolony w tym temacie, ale nie ufam mu na tyle, żeby się zwierzać.
Teoretycznie zostaje forumek, przy czym odkrywając się tutaj, muszę się liczyć z możliwością pojawienia się trollerskich komentarzy, a nie czuję się na siłach ani na nie odpowiadać, ani ich ignorować bez uszczerbku na samopoczuciu.
Zastanawiam się nawet, czy to nie jest tak, że zbyt dużo się naczytałam, przez co wykreowałam sobie nadmierne potrzeby w zakresie emocjonalnej bliskości. Dojrzewałam w poczuciu wielkiej samotności, i równie samotna czuję się w dorosłości. Pomimo tego, że jestem już dorosła, nie potrafię do końca pogodzić się z myślą, że powinnam liczyć tylko na siebie i sama się sobą opiekować. Nadal jest to dla mnie zaprzeczenie sensu relacji partnerskich - bo po co być razem, nie mogąc na siebie liczyć w kryzysie?