03 Lis 2008, Pon 21:47, PID: 85249
Irytuje mnie to że dla mnie przeszkodą jest to co dla innych codziennością. Czemu ja nie mogę tak lajtowo np wejść do dziekanatu i walczyć o swoje, albo pogadać z grupą nieznajomych na przystanku. Dołuje mnie świadomość mojej słabości i fakt że jestem tak mało asertywny i nie jestem w stanie walczyć o swoje, nie potrafię bronić się nawet przed niezasłużoną krytyką. No i boli mnie też strasznie że nie mogę znaleźć kogoś naprawdę bliskiego z kim mógłbym dzielić moje problemy. Jak dobrze że trafiłem na to forum, wreszcie mogę się wyżalić. A kobiety? booooże czemu ja się ich tak "boję"?