12 Paź 2021, Wto 15:18, PID: 849350
Szczerze? Powiem tak, jak rozstałam się z chłopakiem w styczniu to jak bym się obudziła. Zaczęłam coś zmieniać, zapisałam się do szkoły policealnej, kupiłam piłkę bo chciałam wrócić do grania. Uczyłam się itd, ale później jakoś marzec, kwiecień ciągle nerwy i zaczęłam mieć derealizację co kilka dni. Powoli przestałam o siebie dbać, jeść, wstawać z łóżka, maj przeleżałam w łóżku z atakami paniki. Miałam się uczyć a nie mogłam bo czułam w gardle to napięcie cały czas i panika ciągle. Nie mogłam się ogarnąć. W lipcu miałam się wyprowadzić z mieszkania w którym mieszkałam 3 lata i tam miałam te derealizację przez co czułam chęć ucieczki stamtąd. Wychodziłam na spacery wtedy żeby tylko tam nie być. W lipcu się przeprowadziłam (nie był to mój wybór tylko właściciele rementują mieszkanie) i ja się czułam taka wyrwana stamtąd. Na nowym mieszkaniu jak się wprowadziłam zaczęłam gadać ze współlokatorkami żartować, ale ciągle to napięcie we mnie było. Pojechałam na dwa miesiące do domu żeby się zdystansować i uspokoić jednak było coraz gorzej. Wróciłam do miasta i skończyło się tygodniową derealizacja, nie byłam w stanie wstać z łóżka z powodu tych silnych emocji budziłam się i się cała trzęsłam. Ogarnęłam to z psychologiem, przeszło mi to wszystko ale przez to znowu odizolowałam się od współlokatorów. Narobiłam sobie zaległości w szkole. Jak jestem tam, to rozwala mnie to wszystko psychicznie. Jak by nie te nerwy i ta derealizacja to ja bym tak nie myślała i się nie wkręcalam, tylko działała w swoim tempie. Inaczej by było jak bym się nie musiała przeprowadzać z tamtego mieszkania, gdyby nie ten stan w którym byłam to bym sobie myślała że no mieszkałam tam, teraz tutaj, za jakiś czas mogę być gdzie indziej. Ale że to wszystko się wydarzyło i ja w tym stanie musiałam się przenosić to jakos tak to wszystko siedzi we mnie. Nie wiem... Nie potrafię tego wyjaśnić. Jestem teraz w domu bo będąc tam dalej coś się wkręcam i nie mogę zapomnieć o tym co się wydarzyło i działać w swoim tempie. Jak jestem w domu to narmalnie jak by się nic nie stało a jak jade tam to już coś mi się robi... Gdyby nie te nerwy i derealizacją było by inaczej ale to też trwało za długo bo ponad pół roku... Nie wiem co mam robić, za nic się nie mogę zabrać. Może przeprowadzę się do innego miasta i zacznę wszystko od początku? Dodatkowo właśnie to moje lenistwo, kiedyś chciałam tak dużo rzeczy robić, spróbować wszystkiego, a teraz ja mam to gdzieś. Mama nauczyła mnie że mam wszystko podane pod nos i teraz ciężko mi się wziąć za siebie, bo rozleniwilam się przez te lata. Chyba spodobała mi się taka wegetacja. Nie rozumiem czemu wcześniej nie zostałam odcięta od kasy żeby się ruszyć w jakimś kierunku... Nie powiem, szukałam wtedy pracy, przeglądałam oferty ale żeby zadzwonić i spróbować się przełamać to nie, bo się boje i nie dam rady. To jest szok dla mnie teraz bo mogłam chociaż wyprowadzać psy albo zajmować się dziećmi na początek i teraz by nie było tego wszystkiego. 24 lata bez studiów i zero doświadczenia, co powiem? Że od skończenia szkoły 4 lata przesiedziałam na internecie? 😳 Trzy razy zaczynałam studia, ale to się nie liczy... Dodatkowo ten chłopak dalej szuka ze mną kontaktu. Minął rok jak się poznaliśmy, on piąty raz coś próbuje, mimo tego że zrobiłam z siebie wariatkę ostatnim razem i powiedziałam że mam nadzieję że odstraszylam go i nie będziemy do tego wracać. Ale ja nie chcę związków, bo co ja sobą reprezentuję... Co będę opowiadać facetowi? Jakie seriale obejrzalam w ciągu tych lat? Zero doswiadczen przeczyć, znajomych, zainteresowań. Najgorsze jest to, że mi się już nie chce nic. Jak mi przeszła ta derealizacja to poczułam się taka szczęśliwa że mogę wszystko, że pójdę do pracy będę się uczyć zapisze się na jakieś zajęcia, poznam ludzi ale teraz to dla mnie jest bez sensu wszystko... Nie umiem udawać że nic się nie stało.