22 Sie 2021, Nie 7:13, PID: 847253
Też mam taką potrzebę. Kiedyś nawet patrzyłam z pogardą na osoby, które zakładają rodziny, mają zwyczajne prace, nie szukają sensu swojego życia i nie chcą być częścią czegoś większego, doprowadzić do czegoś istotnego. Teraz już lepiej je rozumiem i akceptuję, i zastanawiam się czy sama powinnam dążyć do podobnego, szarego (?) życia. Mimo wszystko, wciąż mam poczucie, że to by mnie zabiło. Paradoksalnie, druga opcja jest o wiele bardziej ryzykowna, bo wiem dokładnie, co miałabym robić. Mogę wybrać: albo sama będę dla siebie zagrożeniem, albo inni ludzie będę nim dla mnie. I kiedy analizuję swoje dotychczasowe życie, to zaczynam dostrzegać w ilu sytuacjach mogłam tak naprawdę uniknąć niebezpieczeństwa. Miałabym teraz inne wspomnienia. Tylko, że nieraz sama ściągałam na siebie agresję ludzi, jakbym chciała zrobić sobie krzywdę ich rękami. A może żyłam w lęku tak długo, że uzależniłam się od tego uczucia? Nie wiem czy ktoś tu też czerpie jakąś przyjemność z odczuwania lęku? Mi się wydaje, że jeśli miałabym normalny typ układu nerwowego, to i tak robiłabym wszystko, żeby poczuć strach. Tylko, że do pracy, którą wybrałam, musiałabym odczuwać jeszcze mniej lęku niż normalsi. Brzmi niewykonalnie, ale ja mam jeszcze tą cechę, że odczuwam mniej lęku w realnych sytuacjach zagrożenia, które mnie dodatkowo ekscytują, niż kiedy siedzę zamknięta z grupą osób i staram się udawać, że jestem normalna jak one.