24 Mar 2021, Śro 8:58, PID: 839690
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Mar 2021, Śro 9:24 przez Ciasteczko.)
(23 Mar 2021, Wto 21:56)zbyszek93 napisał(a): Ja mam nawet wrażenie, że w tym kraju trzeba się wręcz tłumaczyć z niepicia, to jest trochę absurd. Ja jestem całkowitym, pierwotnym abstynentem i gdy jeszcze chodziłem do technikum to budziło to zdziwienie i niechęć. Mam wrażenie, że samym tym niepiciem jeszcze bardziej inni izolowali się ode mnie a ja od nich. Nikt przecież nie będzie nigdzie zapraszał tej "niepijącej cioty", co kiedyś przez przypadek usłyszałem. Dobra zabawa to dla nich zawsze było jedynie schlanie się do nieprzytomności a potem spanie we własnych rzygach (czym się również później chwalili).
Oczywiście, że trzeba się tłumaczyć XD Jak już jesteś na imprezie to wszyscy alkohol ci wciskają na zasadzie "ze mną się nie napijesz?"
Ja nie mam problemu do alkoholu ogólnie, bo normalnie można sobie wypić elegancko raz na jakiś czas, albo nawet przysłowiowo "naj*bać się ale tylko w gronie zaufanych ludzi.
Nigdy nie byłam imprezową osobą, ale zdarzały mi się wypady w ramach integracji na studiach, w liceum, czy po prostu byłam na domówki/sylwestra zapraszana, gdze jedyną osobą, którą znałam była ta zapraszająca mnie. Nigdy to się dobrze nie kończyło. Generalnie masz parę częstych zachowań po alko u różnych ludzi:
1. agresja, głównie słowna, zaczepki, jakieś ironizowanie, chamskie odzywki, prowokowanie, w ostateczności fizyczna jak pijesz z patologią
2. lizanie się, zarywanie do różnych ludzi na imprezie, brak zahamowań w sferze seksu, przysłowiowe dawanie d*py
3. robienie scen, w stylu cięcia się, płakania po kątach, bo "chłopak rzucił", albo "mama mnie nie kocha", chowanie się po łazienkach, wymuszanie pocieszania przez pozostałych imprezujących, generalnie psucie imprezy
4. normalne zachowywanie się
(23 Mar 2021, Wto 22:18)kanli napisał(a): Bo kultura picia alkoholu jest stara jak nasza cywilizacja. Też nie piję raczej, choć potrafię się ostro na...ać i spać w rzygowinach jak już zacznę. (brak hamulców) dlatego staram się nie pić.; bo właśnie alkohol wyłącza zahamowania i dlatego ludzie chętnie po niego sięgają. Zwłaszcza osoby nieśmiałe mogą się wyluzować i uspołecznić pod wpływem. Natomiast sam alkoholizm jest chorobą i jak ktoś uważa, że gardzi alkoholikami, to tak, jakby powiedział, że gardzi chorymi na dowolną inną chorobę. Nikt raczej nie marzy o uzależnieniu się.
Co do agresji, to jeśli się komuś pojawia w sposób nadmierny po alkoholu, to raczej świadczy o ukrytych problemach psychicznych niż jest winą alkoholu. Ja jestem jednakowo agresywny na trzeźwo jak i po spożyciu a nawet po spożyciu często włącza mi się miłość do wszystkich. Natomiast uważam, że są lepsze używki i bezpieczniejsze, jak marihuana której legalizacji jestem gorącym zwolennikiem.
Niektórzy może nie marzą, ale jak już do tego dojdzie, to są z siebie dumni. Wiem, że brzmi to idiotycznie, ale wszyscy alkoholicy, których spotkałm (a trochę ich było, zwlaszcza, że jestem z rodziny alkoholowej), traktowali swoje uzależnienie jak styl życia. Ostatni alkoholicy, z ktorymi miałam do czynienia, a mieszkałam z nimi pod jednym dachem pół roku (znajomi tu z roboty w w Niemczech) wręcz szczycili się, że są "menelami". Było to małżeństwo, u których alkoholizm był już bardzo mocno nasilony. Nawet do sklepu nie byli w stanie wyjść jak ludzie, tylko zawsze piwo w łapie. Sami zresztą nam kiedyś powiedzieli, że im imponują takie osoby jak patostreamerzy, oni oglądali tego typu treści i przyznali, że chcieliby kiedyś tak wystąpić. Tam nie było jakieś wstydu, obrzydzenia do siebie czy zuważania problemu, oni ten alkoholizm trakowali tak, jak picie traktują nastolatki, czyli fajna zabawa, coś cool, nie bycie sztywniakiem itp. Wokół alkoholu budowali swoją personę, chłopak z tej pary, nawet jak czapkę zimową zakładał na głowę, to tak ją specjalnie ustawiał, żeby przypominało to, jak menele noszą czapki (tak niedbale, żeby na oczy opadała).
Co do gardzenia, bo widzę, że wiele osób ma o to problem tutaj. Ja gardzę i zdania nie zmienię, bo alkoholicy wzbudzaja we mnie takie uczucia, życie. Nie jestem ignorantem wbrew pozorom, bo wiem, że alkoholizm nie pojawia się z powietrza i że za uzależnieniem stoją różne przyczyny biopsychospołeczne, też wiem, że to choroba. Nadal mojego podejścia ta wiedza nie zmienia z bardzo prostego powodu. Alkoholizm jest tego typu chorobą, która bardzo często prowadzi do krzywdzenia innych ludzi, a alkoholicy bardzo rzadko widzą ten problem i podejmują faktyczne leczenie. To samo można powiedzieć o seryjnych mordercach (seryjne morderstwo to tez w pewin sposób uzależnienie) i innych psychopatach. To też są ludzie chorzy, bez wglądu we własną psychikę i co, mam im współczuć teraz?
Do alkoholików i ćpunów podejście zawsze będzie różne w zależności kogo pytasz. Wiele osób ma traumy po dorastaniu w domu, w któryn występował alkohol, dla wielu tak wychowanych hierarcha była jasna, alkohol na pierwszy miejscu, jedzenie, ciuchy i przybory szkolne na samym końcu. Jak można się dziwić, że ludzie po czyś takim mają wstręt do alkoholików? A co z osobami, które były np. molestowane przez uzależnionego ojca, mają teraz ptsd i z sam zapach alkoholu budzi w nich wstręt? Też mają współczuć biednym uzależnionym? Ja w swojej chałupie miałam szyby powybijane przez alkoholika. Przez alkoholika spałam z nożem pod poduszką, przez alkoholika byłam świadkiem i ofiarą przemocy fizycznej, to alkoholik macał mnie po piersiach i psuł każde święta. Od alkoholika słyszałam, że jestem brzydka, nikt nie nie zechce, alkoholik nadawał mi "śmieszne "przezwiska, wyzywał mnie i udrzał w najczulsze punkty. Przez alkoholika uciekałam z domu przed przemoca. Jak mam im współczuć powiedz mi?
Nie wiem czy agresja po alko jest wyniiem problemów psychicznych, bo alkohol sam ma działanie rozhamowujące i często spłyca emocje, które normalnie przed agresją ludzi powstrzymują. Po alkoholu człowiek jest po prostu w innym stanie psychicznym, ja bym powiedziała, że alkohol raczej pomaga wyrazić to, co ktoś naprawdę czuje. Ja np. wielokrotnie na imprezach spotkałam się z sytuacja, kiedy ktoś, kogo normalnie lubiłam, był miły i pomocny, po alkoholu zaczynał mnie do mnie pretensje, co wyglądało raczej jak taki problem, o ktorym ta osoba n trzeźwo nie chcała mi powiedzieć. Zdarzały się sytaucje, że ja się jakoś nie w porządku zachowałam, ale nie byłam tego świadoma i ktoś mi to uświadomił dopiero po alkoholu.