12 Lut 2021, Pią 0:59, PID: 837501
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12 Lut 2021, Pią 1:20 przez forgetall.)
Uważam, że to bardzo ważny temat.
Gdyby ludzie faktycznie zebrali co im pomogło, a co nie, to można by wiele się dowiedzieć.
Co mi pomogło? Cztery rzeczy.
EMDR- Eye Movement Desintezation and Reprocessing (a myślałem, że Relaxation)
Twórcze pisanie: książki, scenariusze, wymyślanie scen, postaci itp.
Kontakty z ludźmi, ale tylko jeśli faktyczne otwarcie się na "bliskość" (jakieś inne słowo byłoby lepsze - relacje?), coś totalnie poza starymi zachowaniami.
Cele, posiadanie wartościowych celów i wiara w ich osiągnięcie, działanie w tym kierunku, jakaś wizja przyszłości dla siebie
W mnniejszym stopniu:
-Myślę, że antydepresanty tez mogły bardzo pomóc, aby szukać dalej, więcej doświadczać.
-Leki nasenne bardzo pomagają.
-Kontakty ze znajomymi trochę pomogły, ale to raczej jak się w ogóle nie miało znajomych, jakieś początki. Później było jedynie odtwarzanie starych chorych zachowań.
-Jak już zadziałało EMDR i pisanie to wtedy w tych kontaktach można było się wiele o sobie dowiedzieć.
-Chwilami pomagała aktywność fizyczna, siłownia, bieganie (jesli udawało mi się ją utrzymać). To nie gruntowna zmiana psychiki, ale ważne razem z dietą, żeby coś się mogło zadziałać.
-Myślę, że odcięcie się od rodziny, nie bywanie w domu też było ważne. Jakbym bywał w tym samym środowisku, uzalezniony od ludzi to nic, a nic by się nie zmieniło, nawet jeśli ci ludzie byliby względnie ok.
-Wydarzenie tragiczne w rodzinie (pogrzeb) ucinające pewne coś "duchowego". Wstrząs, zmiana w sytuacji życiowej.
Co nie pomogło?
-Psychoterapie: psychodynamiczna, CBT, humanistyczna. Zero efektu, szkoda kasy. Totalna strata zasobów, dobrze, że nie stawiałem na to i robiłem inne rzeczy.
-Zwykłe kontakty z ludźmi, nawet jeśli to był naparzanie w ekstremalnych eksperymentach społecznych. Nawet fajne kontakty ze znajomymi, gdy nadal było się w sobie starym - nic nie zmieniały. Może troche pomagały, ale to nie była fundamentalna zmiana.
-czytanie ksiązek o psychologii samorozwoju, pojedyncze warsztaty np. asertywności.
Podsumowując: jak się zmieni coś w fundamentach to wszystko się zmieni i nie będą to drobne stopniowe zmiany, ale totalna przemiana. Całe drobne, minimalne efekty to nic w porównaniu ze zmianą rdzenia.
Poczucie własnej wartości najważniejsze.
Czyli u mnie to było EMDR, a cała reszta psychologicznych metod typu terapie to 1%.
Gdyby ludzie faktycznie zebrali co im pomogło, a co nie, to można by wiele się dowiedzieć.
Co mi pomogło? Cztery rzeczy.
EMDR- Eye Movement Desintezation and Reprocessing (a myślałem, że Relaxation)
Twórcze pisanie: książki, scenariusze, wymyślanie scen, postaci itp.
Kontakty z ludźmi, ale tylko jeśli faktyczne otwarcie się na "bliskość" (jakieś inne słowo byłoby lepsze - relacje?), coś totalnie poza starymi zachowaniami.
Cele, posiadanie wartościowych celów i wiara w ich osiągnięcie, działanie w tym kierunku, jakaś wizja przyszłości dla siebie
W mnniejszym stopniu:
-Myślę, że antydepresanty tez mogły bardzo pomóc, aby szukać dalej, więcej doświadczać.
-Leki nasenne bardzo pomagają.
-Kontakty ze znajomymi trochę pomogły, ale to raczej jak się w ogóle nie miało znajomych, jakieś początki. Później było jedynie odtwarzanie starych chorych zachowań.
-Jak już zadziałało EMDR i pisanie to wtedy w tych kontaktach można było się wiele o sobie dowiedzieć.
-Chwilami pomagała aktywność fizyczna, siłownia, bieganie (jesli udawało mi się ją utrzymać). To nie gruntowna zmiana psychiki, ale ważne razem z dietą, żeby coś się mogło zadziałać.
-Myślę, że odcięcie się od rodziny, nie bywanie w domu też było ważne. Jakbym bywał w tym samym środowisku, uzalezniony od ludzi to nic, a nic by się nie zmieniło, nawet jeśli ci ludzie byliby względnie ok.
-Wydarzenie tragiczne w rodzinie (pogrzeb) ucinające pewne coś "duchowego". Wstrząs, zmiana w sytuacji życiowej.
Co nie pomogło?
-Psychoterapie: psychodynamiczna, CBT, humanistyczna. Zero efektu, szkoda kasy. Totalna strata zasobów, dobrze, że nie stawiałem na to i robiłem inne rzeczy.
-Zwykłe kontakty z ludźmi, nawet jeśli to był naparzanie w ekstremalnych eksperymentach społecznych. Nawet fajne kontakty ze znajomymi, gdy nadal było się w sobie starym - nic nie zmieniały. Może troche pomagały, ale to nie była fundamentalna zmiana.
-czytanie ksiązek o psychologii samorozwoju, pojedyncze warsztaty np. asertywności.
Podsumowując: jak się zmieni coś w fundamentach to wszystko się zmieni i nie będą to drobne stopniowe zmiany, ale totalna przemiana. Całe drobne, minimalne efekty to nic w porównaniu ze zmianą rdzenia.
Poczucie własnej wartości najważniejsze.
Czyli u mnie to było EMDR, a cała reszta psychologicznych metod typu terapie to 1%.