08 Gru 2020, Wto 12:45, PID: 833140
W chwili kiedy to pisze, zachciało mi się płakać. Dlaczego to mówię? Bo wcześniej nie wiedziałem jak bardzo głęboko zakorzeniona jest moja fobia.
https://www.terapiadbt.pl/ja-po-prostu-w...nikajacej/
Przeczytałem w całości ten artykuł i porównałem sobie z moim zachowaniem, (takich sytuacji znalazłem multum) głównie z przeszłości. Mam ogromną tendencję do rozmyślania o błędach z przyszłości. Czuję wtedy niewyobrażalny wstyd. Taki "cringe" że aż chce mi się płakać. Od dziecka uważam że jestem do niczego - nieprzystosowany, nielubiany, niezaradny, że wszystko idzie mi wolniej niż innym. W wieku gimnazjalnym kiedy byłem na oddziale dziennym dla dzieci i młodzieży, miałem bardzo słabą relację z moim psychologiem oraz psychoterapeutami. Byłem niesamowicie zamknięty w sobie, mówiłem psychologom że robię postępy, a tak naprawdę cały czas siedziałem w tym gó**ie po same uszy. To nie jest tak że z nikim nie rozmawiałem - rozmawiałem o bezpiecznych rzeczach, żartowałem, wygłupiałem się z kolegami itp. ale nikomu się nie zwierzałem. Miałem założoną "maskę" którą zdejmowałem tylko w domu.
Teraz, w czasie pandemii jeszcze bardziej topię się w swoim świecie. Kiedy było normalnie to przynajmniej chodziłem na uczelnię, a teraz... nigdzie nie wychodzę, chyba że po zakupy. Opuściłem ostatnio sesję terapeutyczną, bo nie zrobiłem NIC. Mam klasyczną terapię poznawczo-behawioralną. Czy powinienem powiedzieć mojemu psychoterapeucie żeby zmienić podejście, rodzaj terapii? Już sam nie wiem.
https://www.terapiadbt.pl/ja-po-prostu-w...nikajacej/
Przeczytałem w całości ten artykuł i porównałem sobie z moim zachowaniem, (takich sytuacji znalazłem multum) głównie z przeszłości. Mam ogromną tendencję do rozmyślania o błędach z przyszłości. Czuję wtedy niewyobrażalny wstyd. Taki "cringe" że aż chce mi się płakać. Od dziecka uważam że jestem do niczego - nieprzystosowany, nielubiany, niezaradny, że wszystko idzie mi wolniej niż innym. W wieku gimnazjalnym kiedy byłem na oddziale dziennym dla dzieci i młodzieży, miałem bardzo słabą relację z moim psychologiem oraz psychoterapeutami. Byłem niesamowicie zamknięty w sobie, mówiłem psychologom że robię postępy, a tak naprawdę cały czas siedziałem w tym gó**ie po same uszy. To nie jest tak że z nikim nie rozmawiałem - rozmawiałem o bezpiecznych rzeczach, żartowałem, wygłupiałem się z kolegami itp. ale nikomu się nie zwierzałem. Miałem założoną "maskę" którą zdejmowałem tylko w domu.
Teraz, w czasie pandemii jeszcze bardziej topię się w swoim świecie. Kiedy było normalnie to przynajmniej chodziłem na uczelnię, a teraz... nigdzie nie wychodzę, chyba że po zakupy. Opuściłem ostatnio sesję terapeutyczną, bo nie zrobiłem NIC. Mam klasyczną terapię poznawczo-behawioralną. Czy powinienem powiedzieć mojemu psychoterapeucie żeby zmienić podejście, rodzaj terapii? Już sam nie wiem.