18 Lut 2020, Wto 18:01, PID: 815981
Doskonale znam te rozterki. Moj narzeczony kilka razy miał do mnie pretensje, że "dziwnie" zachowuję się przy jego znajomych. Spośród kilkunastu jego najblizszych kolegów lubię w zasadzie tylko dwie osoby. Z dwojga złego wolę już spędzać czas z jego rodziną.
Co gorsza ci znajomi też komentują moje zachowanie, ubiór, sposób bycia i wygląd - i nie są to pochlebne komentarze. Niestety sam chlopak przy nich zmienia się w klauna.
Mam wrażenie, że taki jest po prostu urok bycia w relacji z niefobikiem. Z jednej strony pojawia się mnóstwo okazji do ciekawego spędzania czasu, ale z drugiej - trzeba się liczyć z tym, że ten czas będzie się spędzało w grupie.
Zauważyłam jednak, że z czasem zaczęłam się uodparniać na przebywanie z tymi ludźmi. Wieść o spontanicznym wyjściu już mnie nie przeraża. Oni chyba też pomału przyjmują do wiadomości fakt, że jestem mrukiem i dziwakiem.
Co ciekawe, chlopak uważa się za introwertyka i ma opinię raczej "no-life'a". W skali społecznej normalsów najwyraźniej mam wartość ujemną.
Moim zdaniem z perspektywy fobika najtrudniej jest wyjaśnić, dlaczego odczuwa się lęk przed ludźmi. Próbowałam to wytłumaczyć chłopakowi, ale jego normalsowy umysł nie przyjmuje faktu, że ja się zwyczajnie ludzi boję, a nie tylko ich nie lubię.
Podobnie jak autorka miewałam (i nadal mam) chwile refleksji nad tym, czy taka relacja ma sens. Myślę, że mimo wszystko tak - i nawet może mieć pewne terapeutyczne benefity - ale jest też momentami trudna i bardzo niekomfortowa. Jednak wciąż jest gdzieś we mnie lęk, że chłopak pomimo deklaracji matrymonialnej wymieni mnie na niewadliwy model.
Co gorsza ci znajomi też komentują moje zachowanie, ubiór, sposób bycia i wygląd - i nie są to pochlebne komentarze. Niestety sam chlopak przy nich zmienia się w klauna.
Mam wrażenie, że taki jest po prostu urok bycia w relacji z niefobikiem. Z jednej strony pojawia się mnóstwo okazji do ciekawego spędzania czasu, ale z drugiej - trzeba się liczyć z tym, że ten czas będzie się spędzało w grupie.
Zauważyłam jednak, że z czasem zaczęłam się uodparniać na przebywanie z tymi ludźmi. Wieść o spontanicznym wyjściu już mnie nie przeraża. Oni chyba też pomału przyjmują do wiadomości fakt, że jestem mrukiem i dziwakiem.
Co ciekawe, chlopak uważa się za introwertyka i ma opinię raczej "no-life'a". W skali społecznej normalsów najwyraźniej mam wartość ujemną.
Moim zdaniem z perspektywy fobika najtrudniej jest wyjaśnić, dlaczego odczuwa się lęk przed ludźmi. Próbowałam to wytłumaczyć chłopakowi, ale jego normalsowy umysł nie przyjmuje faktu, że ja się zwyczajnie ludzi boję, a nie tylko ich nie lubię.
Podobnie jak autorka miewałam (i nadal mam) chwile refleksji nad tym, czy taka relacja ma sens. Myślę, że mimo wszystko tak - i nawet może mieć pewne terapeutyczne benefity - ale jest też momentami trudna i bardzo niekomfortowa. Jednak wciąż jest gdzieś we mnie lęk, że chłopak pomimo deklaracji matrymonialnej wymieni mnie na niewadliwy model.