19 Gru 2007, Śro 18:39, PID: 7933
Sugar Sweet napisał(a):Mnie się wydaje, że przemyślał, bo to czysta logiczna prawdaCytat:,,Próbowanie to pierwszy krok do porażki" - HomerHomer chyba do końca tego nie przemyślał.
Ktoś takiej klasy jak Homer (albo ktoś, kto się za niego podawał, wiadomo o kogo chodzi jednak) nie publikował bubli.
Miks88 napisał(a):To jest tak że albo się dostosujesz (na tygodniu praca/szkoła, w weekend impreza) albo zostaniesz wyrzucony poza ramy społeczeństwa.Znam kilka osób, które się nie dostosowały do tzw. standardów i doskonale się mają, są stanowcze i tak, zazwyczaj dużo inteligentniejsze od "tłumu".
Z tą różnicą, że w przeciwieństwie do mnie, nie mają fobii i umieją się w tym "tłumie" znaleźć.
Miks88 napisał(a):Ogólnie dżi za poprawe humoruNie ma sprawy. Do usług
Lightbulb napisał(a):Paradoksalnie zgadzam się z przytłaczającą większością Twoich twierdzeń, ale trzeba kilka rzeczy uporządkować. Po pierwsze właśnie dąże do tego, co napisałeś, gdzieś tam w innych postach określiłem to właśnie jako wprowadzanie stopniowych zmian w swoim życiu. Pracuję nad sobą i mam nadzieję, że to w przyszłości zaprocentuje. Nie muszę już wytwarzać swojej osobowości bo myslę, ze takową mam więc staram się ją właśnie dostosowywać, powiedzmy że przekształcać .Tylko że "przekształcanie" to już zmiana osobowości, dostosowywanie się, porażka w ciągłej walce między ludźmi, jaką jest życie.
Chyba że lęki są już nieodłączną częścią Twojej osobowości, tj. chętnie byś tam ze wszystkimi gadał, ale lęki siedzą tak głęboko, że zmieniasz się powoli w milczka. Albo lęki dostarczają Ci impresji, może być też tak, że nie wyobrażasz sobie życia bez nich.
To wtedy faktycznie pozbycie się lęków można nazwać "zmianą osobowości".
U mnie jednak lęki wyraźnie przeszkadzają, wkur*wiają mnie, ale NIE ingerują w moją osobowość, wciąż jestem sobą, tylko się, cholercia, bojącym się sobą
Lightbulb napisał(a):Tak się akurat składa, że pogardzam osobnikami określanymi przez Ciebie jako „normalni”. Nienawidzę po prostu cwaniactwa, chamstwa, konsumpcjonizmu, głupoty ludzkiej itp itd. Jeżeli tak ma wyglądać normalność, to ja się na to zdecydowanie nie piszę .Oczywiście, że to są normy, bo to ludzie, nie żaden rząd, instytucja ani statystyka, wyznaczają normy i wzorce, a tak się składa, że dziś (poza nielicznymi wykruszającymi się tradycyjnymi kręgami i ew. subkulturami, które jednak niespecjalnie mi się podobają z różnych powodów, kiedyś je wymienię) ww. cechy, czynności są normami, wzorcami.
A, ja nic nie pisałem o cwaniactwie, chamstwie i głupocie, tutaj nadinterpretujesz. To że ktoś ze cel życiowy stawia sobie fajną posadkę i "ustawienie się" do śmierci, nie musi oznaczać, że jest cwaniakiem albo chamem. Oznacza tylko, że bezkrytycznie czerpie wzorce ze społeczeństwie i nie tworzy niczego nowego. To tak w skrócie.
Jeszcze odnośnie konsumpcjonizmu - ten nie jest zły, jeśli ludzie zachowują się racjonalnie. Np. ja chętnie bym wydał kasę na coś, co ja chcę i potrzebuję, nie oszczędzałbym na pewno.
Konsumpcjonizm jest patologią wtedy, kiedy ludziki rzucają się na wszystko, co im inni ludzie powiedzą, że fajne i że "trzeba to mieć", albo na to, co zobaczą w reklamie bądź u sąsiada. Kiedy kupują bez racjonalnego myślenia i wpadają w szał, że mają tyle kasy (btw ta strajkująca hałastra przyprawia mnie o mdłości, ci ludzie nie mają za grosz przyzwoitości, żeby twierdzić, że 3-5 tysięcy to mało kasy ).
Może miałeś na myśli, że tylko kupują i "przetwarzają", zamiast samemu coś tworzyć i rozwijać się wewnętrznie. Ale to już się chyba nazywa materializm.
Lightbulb napisał(a):Zdarza się jednak, że z tej tłuszczy wyławiam właśnie normalne jednostki w tym pozytywnym znaczeniu, może bez fobii, chociaż licho wie . Zdarza się również, że są to jednostki płci przeciwnej. Nie jestem w stanie nawiązać z tymi ludźmi kontaktu, choćbym miał okazję ku temu i to mnie po prostu niesamowicie w+]No widzisz, a ja lubię samotność. Tylko nie taką ultrasamotność z ciągłym napięciem i lękami, jak teraz! Też czasem czuję potrzebę może nie integracji, ale na pewno relacji z pojedynczymi przypadkami
O! Z tym się w pełni zgadzam. Mam identycznie. Miałem kilka okazji do pogłębienia znajomości z ludźmi wyglądającymi na inteligentnych i charakterystycznych (w pozytywnym znaczeniu). Niestety, zawsze nie byłem w stanie zdobyć się choćby na dłuższą rozmowę, wolałem sobie pomyśleć o nich, itp.
Z drugiej strony, z pewnych źródeł wiem, że też wyglądałem na osobę inteligentną (nie ma to jak skromność, nie?), ale chyba odstręczałem swoim zachowaniem wszystkie osoby, które chciały choćby zawiązać jakąś tam znajomość.
Właśnie to mi przeszkadza, że nie potrafię zagadać/zapytać kogoś, jeśli tego chcę (choć nie zdarza mi się to często). Nie od razu się zaprzyjaźniać, ale porozmawiać, podyskutować.
[quote="Lightbulb"]Tak, właśnie jestem introwertykiem, indywidualistą, który dodatkowo ma osobowość unikającą, odczuwam potrzebę integrowania się z pewnymi jednostkami i nic na to nie poradzę, że tak ze mną jest. Czasem myślę, że wiele bym dał za to, by nie posiadać tego typu potrzeb. Nienawidzę samotności, nie czuję się w niej dobrze. Może chwilami, ale to szybko mija.
Ale na pewno nie ze społeczeństwem, tłuszczą! A o to mi chodziło. Nie lubię konformizmu.
Lightbulb napisał(a):Sądzę, że ci z Was, którzy twierdzą, że podoba Wam się takie życie, w głębi myślicie co innego i chcielibyście zmiany, choćby minimalnej.Napisałem, co bym chciał zmienić i na pewno nie jest to moja osobowość ani (generalnie) cele życiowe, wartości itd.
Lightbulb napisał(a):Maskujecie się swoimi czarnymi charakterami i tworzycie sobie taki swój evil świat, wiem coś o tym, bo sam tak często robię, tylko że na dłuższą metę to jest jedynie maska, za którą siedzi wystraszony fobik, stworzona po to, by poczuł się lepiej przez chwilę . Może się mylę, opieram się o swój przykład ale wydaję mi się, ze tak własnie to wyglada (pije głownie do Emperora i Antyka, ale może jest Was tu więcej ).No, masz rację. A wiesz, co jest najlepsze? Że to nie my jesteśmy "evil", tylko świat zewnętrzny, życie jest evil i często też... hm, grim?
Ludzie są fałszywi jak cholera, hipokryzja jest wszędzie i u wszystkich, doprowadzana do perfekcji w cyrku, jakim jest demokratyczna "władza". To jest właśnie "nowoczesne" społeczeństwo.
Ja mówię to co myślę, nie lubię budować fałszywego wizerunku, nie lubię zwodzić, podlizywać się (nawiasem mówiąc, podstawa sukcesu w dzisiejszym świecie, bleeh), nie jestem słodki i zawsze uśmiechnięty, bo po prostu jestem sobą.
Nie wiem co jest tak naprawdę "maską" i "evil". Do przemyślenia.
Lightbulb napisał(a):I mówiąc „zmiany” nie mam na myśli rozbudowanego życia towarzyskiego od imprezy do imprezy bo tego nie cierpię i nie odczuwam takich potrzeb.Oczywiście, że nie, nic takiego nie przyszło mi na myśl, czytając Twoją wypowiedź.
Ale swoistą 'tęsknotę' za normalnością wyczuwam
Czasem ja tak sobie myślę, że fajnie byłoby żyć, nie mając tylu trosk i zmartwień i nie obserwując za dużo, a dzięki temu mniej wiedzieć. Ale zaraz potem przychodzi refleksja: czy aby na pewno chciałbym stracić wszystko to, co osiągnąłem dzięki tej obserwacji, całą tę wiedzę?
Lightbulb napisał(a):Śnieżynko, gratuluję pozytywnego nastawienia. Mi się wydaje, że istnieją pewne, nazwijmy to, szczególne formy fobicznego zaawansowania. Niektórzy, tak jak Ty, mają już za sobą leczenie, pogodzili się ze sobą, znaleźli sobie jakoś drugie połówki itd.Ja też już się pogodziłem ze sobą, z tą różnicą, że nic jeszcze nic zrobiłem, żeby zawalczyć z fobią.
Lightbulb napisał(a):Wspólne milczenie, odpowiadałoby mi to , przyznam .Ojej, tylko nie to Nienawidzę siedzieć (albo stać, argh, złe wspomnienia autobusowe wracają ) z kimś i milczeć (nawet jeśli z takim człowiekiem bym się rozumiał). Zniósłbym to tylko wtedy, kiedy miałbym jakieś zajęcie. Jeśli nie mam tematów do rozmowy, lepiej zająć się czymś innym.
Po stokroć wolę już być sam i robić sobie dobrze (oczywiście mam na myśli książkowo-komputerowe przyjemności, zboki jedne! ) niż siedzieć z kimś tak bez sensu i bezczynnie.