22 Kwi 2019, Pon 22:22, PID: 789831
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Kwi 2019, Pon 22:32 przez Mizantrop.)
No tak, w dużej mierze bycie chorobliwie miłym pokrywa się ze zwyczajnym brakiem asertywności. Czy są synonimami? Trudno powiedzieć. Jedno ciągnie za sobą drugie.
W swoim pierwszym poście za bardzo nie rozpisywałem się szczegółowo bo byłem przekonany, że taki albo pokrewny temat był tutaj gdzieś wałkowany. No i też założyłem chyba że nie będę jedynym z problemem, więc nie będzie potrzeby tłumaczenia
Co do autora książki, bez bicia przyznaję się że nie sprawdzałem co to za typek, skąd się wziął i co sobą reprezentuje i w sumie nie czułem potrzeby. Mnóstwo przykładów opisu syndromu miłego faceta byłem w stanie odnieść do siebie i momenty, kiedy facet pisał, żeby stawiać na szczerość, albo przestać zadowalać innych kosztem swojej osoby (opisuję to teraz w olbrzymim uproszczeniu) w moim odczuciu jednak jakiś tam przekaz za sobą niosły. Żeby nie było - to nie jest książka o tym, jak stać się dupkiem i przestać szanować innych - ale bardziej o tym, jakie bycie chronicznie miłym jest niezdrowe.
Sytuacja z pracy - bycie miłym od samego początku nowej pracy spowodowało to, że większość ludzi przychodzi z różnymi pierdołami najpierw do mnie, bo wiedzą, że najprawdopodobniej im pomogę albo za nich coś zrobię. I nie mylą się. Na tyle się w to zaplątałem, że nawet ciężko mi jest sobie wyobrazić, że byłbym w stanie grzecznie odmówić, bo np. mam za dużo swojej pracy. No bo przecież jakoś dam radę to wszystko ogarnąć, a i przy okazji sprawię przyjemność tej drugiej osobie. I będę dzięki temu lubiany. W poprzedniej pracy, na chwilę przed jej opuszczeniem, jedna dobra koleżanka powiedziała mi, że ona to wszystko docenia i w ogóle, ale żebym w nowym miejscu tak nie robił, bo będą mnie wykorzystywać. To był jeden z tych momentów, gdzie postanowiłem sobie, że dość już przyzwyczajania ludzi do tego, że jestem spoko ziomek. Nie wyszło.
Unikam też za wszelką cenę jakichkolwiek konfliktów, bo ktoś się przecież na mnie zawiedzie. Zwłaszcza, jeśli będzie to bliski znajomy. Dlatego też teraz jestem w trakcie wymyślania wymówek i powodów, dla których nie mogę pojawić się u znajomego na weselu. Nie powiem mu przecież, że jest daleko, a ja już mam zaplanowane inne wydatki, bo jeszcze zrobi mu się niemiło i będzie niezręcznie. Przecież to jego ślub i pewnie zakłada, że powinien być dla mnie podobnie ważnym wydarzeniem.
Ostatnio też po zatankowaniu powiedziałem przy kasie, że chcę, żeby policzyli mi ze zniżką. Kasjer, jak podejrzewałem, nie usłyszał bo zaczął coś do mnie mówić zanim dokończyłem zdanie i przy okazji nabił na kasę kwotę do zapłaty. Wydała mi się lekko za duża, ale nic nie powiedziałem i pomyślałem, że sprawdzę na paragonie. Jeszcze nie odchodząc od kasy zobaczyłem, że zniżki faktycznie nie ma, ale przecież to tylko parę zł. Z racji tego, że jestem takim miłym człowiekiem, nie będę wytykał kasjerowi błędu i jeszcze wmawiał mu, że przecież powiedziałem na początku, że chcę ze zniżką.
Takich sytuacji jest naprawdę multum. Na pewno chodzi też o brak asertywności, ale moim zdaniem problem leży też w takim codziennym sposobie bycia i próbowania życia ze wszystkimi w zgodzie. No nie da się. A bycie takim defaultowo miłym uważam za jedną ze swoich najgorszych cech i zdecydowanie nie uważam, że bycie w taki sposób miłym popłaca. A jeśli już to w niewielu sytuacjach.
EDIT:
Nie wiem czy też nie szarlatani ale nieco składniej przekazują to, co usiłuję ja
https://www.youtube.com/watch?v=QcC3EM5UfVc
https://www.youtube.com/watch?v=e_hzg5e75L0
W swoim pierwszym poście za bardzo nie rozpisywałem się szczegółowo bo byłem przekonany, że taki albo pokrewny temat był tutaj gdzieś wałkowany. No i też założyłem chyba że nie będę jedynym z problemem, więc nie będzie potrzeby tłumaczenia
Co do autora książki, bez bicia przyznaję się że nie sprawdzałem co to za typek, skąd się wziął i co sobą reprezentuje i w sumie nie czułem potrzeby. Mnóstwo przykładów opisu syndromu miłego faceta byłem w stanie odnieść do siebie i momenty, kiedy facet pisał, żeby stawiać na szczerość, albo przestać zadowalać innych kosztem swojej osoby (opisuję to teraz w olbrzymim uproszczeniu) w moim odczuciu jednak jakiś tam przekaz za sobą niosły. Żeby nie było - to nie jest książka o tym, jak stać się dupkiem i przestać szanować innych - ale bardziej o tym, jakie bycie chronicznie miłym jest niezdrowe.
Sytuacja z pracy - bycie miłym od samego początku nowej pracy spowodowało to, że większość ludzi przychodzi z różnymi pierdołami najpierw do mnie, bo wiedzą, że najprawdopodobniej im pomogę albo za nich coś zrobię. I nie mylą się. Na tyle się w to zaplątałem, że nawet ciężko mi jest sobie wyobrazić, że byłbym w stanie grzecznie odmówić, bo np. mam za dużo swojej pracy. No bo przecież jakoś dam radę to wszystko ogarnąć, a i przy okazji sprawię przyjemność tej drugiej osobie. I będę dzięki temu lubiany. W poprzedniej pracy, na chwilę przed jej opuszczeniem, jedna dobra koleżanka powiedziała mi, że ona to wszystko docenia i w ogóle, ale żebym w nowym miejscu tak nie robił, bo będą mnie wykorzystywać. To był jeden z tych momentów, gdzie postanowiłem sobie, że dość już przyzwyczajania ludzi do tego, że jestem spoko ziomek. Nie wyszło.
Unikam też za wszelką cenę jakichkolwiek konfliktów, bo ktoś się przecież na mnie zawiedzie. Zwłaszcza, jeśli będzie to bliski znajomy. Dlatego też teraz jestem w trakcie wymyślania wymówek i powodów, dla których nie mogę pojawić się u znajomego na weselu. Nie powiem mu przecież, że jest daleko, a ja już mam zaplanowane inne wydatki, bo jeszcze zrobi mu się niemiło i będzie niezręcznie. Przecież to jego ślub i pewnie zakłada, że powinien być dla mnie podobnie ważnym wydarzeniem.
Ostatnio też po zatankowaniu powiedziałem przy kasie, że chcę, żeby policzyli mi ze zniżką. Kasjer, jak podejrzewałem, nie usłyszał bo zaczął coś do mnie mówić zanim dokończyłem zdanie i przy okazji nabił na kasę kwotę do zapłaty. Wydała mi się lekko za duża, ale nic nie powiedziałem i pomyślałem, że sprawdzę na paragonie. Jeszcze nie odchodząc od kasy zobaczyłem, że zniżki faktycznie nie ma, ale przecież to tylko parę zł. Z racji tego, że jestem takim miłym człowiekiem, nie będę wytykał kasjerowi błędu i jeszcze wmawiał mu, że przecież powiedziałem na początku, że chcę ze zniżką.
Takich sytuacji jest naprawdę multum. Na pewno chodzi też o brak asertywności, ale moim zdaniem problem leży też w takim codziennym sposobie bycia i próbowania życia ze wszystkimi w zgodzie. No nie da się. A bycie takim defaultowo miłym uważam za jedną ze swoich najgorszych cech i zdecydowanie nie uważam, że bycie w taki sposób miłym popłaca. A jeśli już to w niewielu sytuacjach.
EDIT:
Nie wiem czy też nie szarlatani ale nieco składniej przekazują to, co usiłuję ja
https://www.youtube.com/watch?v=QcC3EM5UfVc
https://www.youtube.com/watch?v=e_hzg5e75L0