10 Gru 2007, Pon 20:42, PID: 7450
Nie rzeknę nic oryginalnego: jakbym o sobie czytał. Spotkania towarzyskie to nigdy nic przyjemnego dla mnie nie było, zwłaszcza, że za niepowodzenia zawsze obwiniałem siebie (teraz mogę obwiniać fobię, swoją drogą to dosyć wygodne ). W liceum łaziłem na te różne głupkowate imprezy, raz mnie koleżanka nawet na parkiet wyciągnęła ale uciekłem czym prędzej . Zwykle dosiadywałem się z najbliższymi mi ludźmi z klasy, mam to szczęście że posiadam dwójke wspaniałych przyjaciół (którzy w tej chwili zresztą mają o wiele więcej znajmych niż ja, ale widać cenią sobie moje towarzystwo). Dzisiaj próbowalem nawiązać rozmowę z takimi osobnikami znanymi mi z liceum, ale rozmowa się nie kleiła. Za to jak odszedłem to sobie gaworzyli w najlepsze, niezłą konsternację wprowadzam chyba swoją osobą . Jak nie chcą gadać niech nie gadają nie potrzebuję ich, czasem sobie myśle, że w ogóle nie potrzebuje ludzi (, chce z nimi kontatków ale nie umiem ich nawiązywać, czasem jednak warto się cenić).