27 Lut 2018, Wto 21:45, PID: 733224
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Lut 2018, Wto 21:51 przez klocek.)
Jedna z moich nawet opowiadała mi o swoich innych pacjentach. Mówiła z takim brakiem szacunku, że aż miałem ochotę jej zwrócić uwagę. (Ale w końcu nic nie powiedziałem.) Podejrzewam, że innym swoim pacjentom w taki sam sposób mówiła o mnie.
Nieprzyjemny śmiech na wyznanie, że mam myśli samobójcze, jest normą. Oni w ten sposób mogą wyrażać stres. Może moje psycholożki miały ochotę się rozpłakać, ale żeby to zamaskować, wybrały śmieszek.
Nie wiem, czy mają coś do powiedzenia na wypadek rozwodu, ale na wypadek rozstania z dziewczyną nic nie mają. Poza banałami w stylu: "No cóź, zdarza się". To w przypadku dobrych terapeutek, bo większość nawet nie podejmie tematu, tylko zignoruje moją wypowiedź.
Ja po wielu latach użerania się z nimi uważam, że to jednak trolling.
----
EDIT:
Podejmę temat.
Częsta rada w internecie jest właśnie taka: ten konkretny terapeuta, którego spotkałeś, jest kiepski, ale poszukaj innego, to na pewno będzie lepszy. Ja jednak mam wrażenie, że oni wszyscy są tacy. Ostatecznie wszyscy nauczyli się jednej z dwóch szkół: psychodynamicznej albo CBT i obie nie działają.
Nie wszyscy terapeuci wprost mnie wyśmiewali i nie wszyscy okazywali brak szacunku, ale wszyscy mnie lekceważyli.
Pomijając wszystko inne, psychoterapia zwyczajnie nie działa. Chodzisz na nią, chodzisz i nic. Często dostaniesz radę, żeby zmienić terapeutę - w ten sposób młyn się kręci, ale ani trochę nie przybliża to do celu.
Jest jedna rzecz, w której psychoterapia jest dobra, a jest to wzbudzanie winy. Terapeuta zawsze będzie cię oskarżał, że brak progresu to twoja wina.
Większość terapeutów na zakończenie terapii mówi, żeby znaleźć sobie innego terapeutę albo żeby "szukać pomocy", ale podejrzewam, że chodzi tylko o to, żeby nie stracić klienta.
Największe zmiany, które dokonałem w życiu, były wprost sprzeczne z radami psychologów.
Nieprzyjemny śmiech na wyznanie, że mam myśli samobójcze, jest normą. Oni w ten sposób mogą wyrażać stres. Może moje psycholożki miały ochotę się rozpłakać, ale żeby to zamaskować, wybrały śmieszek.
Nie wiem, czy mają coś do powiedzenia na wypadek rozwodu, ale na wypadek rozstania z dziewczyną nic nie mają. Poza banałami w stylu: "No cóź, zdarza się". To w przypadku dobrych terapeutek, bo większość nawet nie podejmie tematu, tylko zignoruje moją wypowiedź.
Ja po wielu latach użerania się z nimi uważam, że to jednak trolling.
----
EDIT:
Podejmę temat.
Częsta rada w internecie jest właśnie taka: ten konkretny terapeuta, którego spotkałeś, jest kiepski, ale poszukaj innego, to na pewno będzie lepszy. Ja jednak mam wrażenie, że oni wszyscy są tacy. Ostatecznie wszyscy nauczyli się jednej z dwóch szkół: psychodynamicznej albo CBT i obie nie działają.
Nie wszyscy terapeuci wprost mnie wyśmiewali i nie wszyscy okazywali brak szacunku, ale wszyscy mnie lekceważyli.
Pomijając wszystko inne, psychoterapia zwyczajnie nie działa. Chodzisz na nią, chodzisz i nic. Często dostaniesz radę, żeby zmienić terapeutę - w ten sposób młyn się kręci, ale ani trochę nie przybliża to do celu.
Jest jedna rzecz, w której psychoterapia jest dobra, a jest to wzbudzanie winy. Terapeuta zawsze będzie cię oskarżał, że brak progresu to twoja wina.
Większość terapeutów na zakończenie terapii mówi, żeby znaleźć sobie innego terapeutę albo żeby "szukać pomocy", ale podejrzewam, że chodzi tylko o to, żeby nie stracić klienta.
Największe zmiany, które dokonałem w życiu, były wprost sprzeczne z radami psychologów.