27 Lut 2018, Wto 21:34, PID: 733219
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Lut 2018, Wto 21:37 przez Divine.)
Jutro mam i pierwszą wizytę i już mnie zniechęcacie. Dzięki -
Jednak mówiąc serio to na podstawie ogólnego przeglądu różnych badań odniosłem wrażenie, że terapia nie tyle jest nieskuteczna ile raczej ma zróżnicowaną efektywność w przypadku róznych zaburzeń. Przykładowo radzi sobie z lękiem (np. społecznym) lepiej niż chociażby z depresją. Dlatego byłbym daleki od skreślania tej metody. Zaniepokoiły mnie jednak Wasze opisy nt. lekceważącego podejścia terapeutów. Czy macie jakieś obiektywne dowody na to, że tak było? Ja nie chcę poddawać w wątpliwość niczyich relacji, ale nie można wykluczyć, że właściwe dla nas wyolbrzymianie i katastrofizowanie mogło mieć tu znaczenie. Choć przyznam, iż sam zaniepokoiłbym się wyżej opisanym parskaniem.
Jeśli jednak macie rację to trzeba stwierdzić, że psycholog dobry jest w sytuacji, gdy ktoś przechodzi przez rozwód, rozstanie i inne tego typu problemy pierwszego świata, ale w przypadku tak "obciachowych" zaburzeń jak FS pozostaje już bezużyteczny. Dlatego być może najlepszy okazałby się taki terapeuta, który sam przeszedł przez FS. W sumie znalazłem interesującego w Londynie i momentami poważnie rozważam znalezienie pracy i przeprowadzkę do UK głównie po to, aby chodzić na jego terapię
EDIT Przeczytałem post Kiwi i wiem już, że nie są to niczyje iluzje. Ech, ten świat to jakaś ściema w stylu Amber Gold... Niemniej trzymajcie za mnie kciuki jutro, podziele się wrażeniami, choć mam nadzieję, że innymi niż tu opisane.
Jednak mówiąc serio to na podstawie ogólnego przeglądu różnych badań odniosłem wrażenie, że terapia nie tyle jest nieskuteczna ile raczej ma zróżnicowaną efektywność w przypadku róznych zaburzeń. Przykładowo radzi sobie z lękiem (np. społecznym) lepiej niż chociażby z depresją. Dlatego byłbym daleki od skreślania tej metody. Zaniepokoiły mnie jednak Wasze opisy nt. lekceważącego podejścia terapeutów. Czy macie jakieś obiektywne dowody na to, że tak było? Ja nie chcę poddawać w wątpliwość niczyich relacji, ale nie można wykluczyć, że właściwe dla nas wyolbrzymianie i katastrofizowanie mogło mieć tu znaczenie. Choć przyznam, iż sam zaniepokoiłbym się wyżej opisanym parskaniem.
Jeśli jednak macie rację to trzeba stwierdzić, że psycholog dobry jest w sytuacji, gdy ktoś przechodzi przez rozwód, rozstanie i inne tego typu problemy pierwszego świata, ale w przypadku tak "obciachowych" zaburzeń jak FS pozostaje już bezużyteczny. Dlatego być może najlepszy okazałby się taki terapeuta, który sam przeszedł przez FS. W sumie znalazłem interesującego w Londynie i momentami poważnie rozważam znalezienie pracy i przeprowadzkę do UK głównie po to, aby chodzić na jego terapię
EDIT Przeczytałem post Kiwi i wiem już, że nie są to niczyje iluzje. Ech, ten świat to jakaś ściema w stylu Amber Gold... Niemniej trzymajcie za mnie kciuki jutro, podziele się wrażeniami, choć mam nadzieję, że innymi niż tu opisane.