24 Lis 2017, Pią 23:46, PID: 718204
Byłem kiedyś w tej samej sytuacji co Ty, w dodatku na studiach dziennych. Też chciałem je rzucić z dokładnie tego powodu, o którym piszesz, ale zacisnąłem zęby i wytrwałem do czasu, aż jacyś znajomi w końcu się znaleźli Moją grupą docelową byli ludzie, którzy zaczęli studiować na moim roku nieco później (np. przenieśli się z innej uczelni, byli tzw. spadochroniarzami etc.). Tobie również polecam mierzyć w takie właśnie osoby. Dodatkowo dla doraźnego złagodzenia lęku typu "siedzę sama i nic nie mówię, co oni o mnie pomyślą, gdy zauważą" spróbuj skoncentrować swoją uwagę na zewnątrz. Przykładowo skup się na tym, co leży na biurku wykładowcy, przeanalizuj kolor ścian w sali, spróbuj ocenić jaki zapach panuje w pomieszczeniu, uważnie wsłuchaj się w dźwięki dobiegające z ulicy albo korytarza, zlustruj dokładnie w co ubrani są ludzie dookoła Ciebie, przyjrzyj się ich gestom i zachowaniom, a potem spróbuj ocenić w jakim aktualnie są nastroju etc. Gdy z kimś rozmawiasz to skup się na szczegółach wyglądu tej osoby, gestykulacji, barwie głosu, stanie emocjonalnym itp. Po prostu obserwuj człowieka jak ciekawe zjawisko. Jakkolwiek rada ta może brzmieć idiotycznie, to jednak zastosowanie się do niej pozwoli Ci wyjść z własnej głowy, ograniczyć fobiczne umartwianie i nadanalizowanie, a przede wszystkim żyć w tej konkretnej chwili, zamiast w przeszłości ("powiedziałam coś głupiego, pewnie uznali mnie za dziwną") albo w przyszłości ("oni mnie wyśmieją"). Przedstawiony trik z zewnętrzną koncentracją stosuję już od jakiegoś czasu i efekty są u mnie wprost oszałamiające - spokojnie mogę zamienić się tym sposobem w ekstrawertyka i duszę towarzystwa. Może Tobie również pomoże. Pozdrawiam.