19 Lis 2017, Nie 4:16, PID: 717344
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Lis 2017, Nie 4:19 przez tPoH.)
W jednym ze swoich pierwszych postów na tym forum wspomniałem, że kiedyś na pewno powstanie mój wpis w dziale z dobrymi historiami. Mój pobyt na phobiasocialis był raczej krótki, choć dość intensywny - część użytkowników na pewno mnie zapamiętała. Podczas pobytu tutaj byłem raczej na ostatnim etapie walki z fobią spoleczną, co wcale nie oznaczało, że byłem szczęśliwy. Teraz w końcu mogę powiedzieć, że odnalazłem swoje szczęście.
Moja historia walki z fobią spoleczną jest długa. Zmagałem się z nią kilka lat, miewając wzloty, gdy byłem na dobrej drodze do "wyzdrowienia" i upadki, które niwelowały wszystkie dotychczasowe starania. Za każdym razem, gdy przestawałem wychodzić poza strefę komfortu, wlasciwie traciłem wszystko nad czym pracowałem. Lęk stawał się równie silny, co na samym początku. Moja walka zawsze kończyła się tak samo - na wegetacji w czterech ścianach swojego pokoju. Za każdym razem jednak okresy wegetacji były coraz krótsze, a lęk - choć za każdym razem równie silny - ustępował szybciej. Muszę przyznać, że najczęstszą przyczyną upadków były narkotyki, od których byłem uzależniony, choć niektóre z nich pomagały mi uporać się z fobią.
Pięć miesięcy temu byłem już bliski ponownego upadku na dno. Ciągi na amfetaminie sprawiały, że coraz rzadziej stawiałem się w pracy. Byłem już bardzo bliski dyscyplinarnego zwolnienia. To była kwestia jednego, może dwóch dni nieobecności.
W tym samym czasie założyłem konta na portalach randkowych. Pisałem sobie z różnymi dziewczynami, bardziej w celu podszkolenia umiejętności kontaktów z dziewczynami. Z kilkoma z nich nawet prowadziłem dłuższe konwersacje, ale zawsze kończyło się na wymianie wiadomości - nie miałem odwagi zadzwonić. Zrezygnowany usunąłem wszystkie konta.
Po paru dniach założyłem z nudów jeszcze raz na Badoo. Byłem naćpany i mi się po prostu nudziło. Przejrzałem kilka profilów, napisałem do kilku dziewczyn, ale gadka się nie kleiła. Wtedy pierwsza odezwała się jedna prześliczna brunetka. Rozmowę zacząłem kiepsko i jej odpowiedź mnie zniechęciła. Odpuściłem sobie. Na szczęście była uparta i na drugi dzień napisała ponownie. Wymieniliśmy kilka wiadomości. Było na tyle dobrze, że szybko przenieślismy się na Facebooka. Pisaliśmy ze sobą coraz częściej, a gadka kleiła nam się wyśmienicie. Naturalną koleją rzeczy byłoby przejście na rozmowy przez telefon. Naturalną dla normalnego gościa, na pewno nie dla fobika. W końcu ona pierwsza wyszła z inicjatywą wymiany numerów telefonicznych. Nie miałem wyjścia, musiałem się zgodzić, żeby nie wyjść na ę. Unikałem jednak rozmowy jak ognia. Wymyślalem coraz bardziej pokrętne wymówki, ale wiedziałem, że albo porozmawiamy, albo kontakt się urwie.
Pamiętam jak siedzialem dobrą godzinę w samochodzie, wpatrując się w telefon. W głowie przeprowadzałem scenariusze rozmowy, a lęk stawał się coraz większy. W końcu powiedziałem sobie: "ć. Albo teraz, albo nigdy" i po prostu zadzwoniłem. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Przegadaliśmy cała godzinę i było naprawdę świetnie. Pierwszy raz w życiu tak dobrze rozmawiało mi się z dziewczyną, której w dodatku właściwie nie znałem. Rozmowy stały się systematyczne i równie długie. Doszło do tego, że nie mogłem się doczekać kolejnych.
Dodało mi to pewności siebie i sam wyszedłem z inicjatywą spotkania. Zgodzila się i po paru dniach się spotkaliśmy. Stres był ogromny. Podczas powitania cały się trząsłem i palnąłem tak głupim tekstem, że dziwię sie, że nie uciekła. Ona była jednak wyrozumiała. Powtarzała tylko, żebym się tak nie stresował. Z każdą minutą czułem się coraz lepiej aż w końcu lęk właściwie zniknął. Przegadaliśmy w samochodzie kilka godzin. Na drugi dzień powtórka. Nigdy nie czułem się tak swobodnie. Po jakimś tygodniu zostaliśmy parą i jesteśmy ze sobą do tej pory.
Paulina pomogła mi pozbyć się uzależnienia od amfetaminy. Właściwie z dnia na dzień przestałem ćpać. Zacząłem systematycznie chodzić do pracy i ogarnąłem się finansowo. Odkładamy pieniądze na wspólny start w jakimś wynajętym mieszkaniu. Miesiąc temu dostałem w pracy sporą podwyżkę, choć jeszcze niedawno byłem bliski zwolnienia. Poznałem mnóstwo nowych osób - znajomych Pauliny - z którymi świetnie się dogaduje. Pierwszy raz w życiu mam poczucie, że w końcu wygrałem walkę z fobią społeczną na dobre.
Jestem szczęśliwy. W końcu jestem szczęśliwy.
Moja historia walki z fobią spoleczną jest długa. Zmagałem się z nią kilka lat, miewając wzloty, gdy byłem na dobrej drodze do "wyzdrowienia" i upadki, które niwelowały wszystkie dotychczasowe starania. Za każdym razem, gdy przestawałem wychodzić poza strefę komfortu, wlasciwie traciłem wszystko nad czym pracowałem. Lęk stawał się równie silny, co na samym początku. Moja walka zawsze kończyła się tak samo - na wegetacji w czterech ścianach swojego pokoju. Za każdym razem jednak okresy wegetacji były coraz krótsze, a lęk - choć za każdym razem równie silny - ustępował szybciej. Muszę przyznać, że najczęstszą przyczyną upadków były narkotyki, od których byłem uzależniony, choć niektóre z nich pomagały mi uporać się z fobią.
Pięć miesięcy temu byłem już bliski ponownego upadku na dno. Ciągi na amfetaminie sprawiały, że coraz rzadziej stawiałem się w pracy. Byłem już bardzo bliski dyscyplinarnego zwolnienia. To była kwestia jednego, może dwóch dni nieobecności.
W tym samym czasie założyłem konta na portalach randkowych. Pisałem sobie z różnymi dziewczynami, bardziej w celu podszkolenia umiejętności kontaktów z dziewczynami. Z kilkoma z nich nawet prowadziłem dłuższe konwersacje, ale zawsze kończyło się na wymianie wiadomości - nie miałem odwagi zadzwonić. Zrezygnowany usunąłem wszystkie konta.
Po paru dniach założyłem z nudów jeszcze raz na Badoo. Byłem naćpany i mi się po prostu nudziło. Przejrzałem kilka profilów, napisałem do kilku dziewczyn, ale gadka się nie kleiła. Wtedy pierwsza odezwała się jedna prześliczna brunetka. Rozmowę zacząłem kiepsko i jej odpowiedź mnie zniechęciła. Odpuściłem sobie. Na szczęście była uparta i na drugi dzień napisała ponownie. Wymieniliśmy kilka wiadomości. Było na tyle dobrze, że szybko przenieślismy się na Facebooka. Pisaliśmy ze sobą coraz częściej, a gadka kleiła nam się wyśmienicie. Naturalną koleją rzeczy byłoby przejście na rozmowy przez telefon. Naturalną dla normalnego gościa, na pewno nie dla fobika. W końcu ona pierwsza wyszła z inicjatywą wymiany numerów telefonicznych. Nie miałem wyjścia, musiałem się zgodzić, żeby nie wyjść na ę. Unikałem jednak rozmowy jak ognia. Wymyślalem coraz bardziej pokrętne wymówki, ale wiedziałem, że albo porozmawiamy, albo kontakt się urwie.
Pamiętam jak siedzialem dobrą godzinę w samochodzie, wpatrując się w telefon. W głowie przeprowadzałem scenariusze rozmowy, a lęk stawał się coraz większy. W końcu powiedziałem sobie: "ć. Albo teraz, albo nigdy" i po prostu zadzwoniłem. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Przegadaliśmy cała godzinę i było naprawdę świetnie. Pierwszy raz w życiu tak dobrze rozmawiało mi się z dziewczyną, której w dodatku właściwie nie znałem. Rozmowy stały się systematyczne i równie długie. Doszło do tego, że nie mogłem się doczekać kolejnych.
Dodało mi to pewności siebie i sam wyszedłem z inicjatywą spotkania. Zgodzila się i po paru dniach się spotkaliśmy. Stres był ogromny. Podczas powitania cały się trząsłem i palnąłem tak głupim tekstem, że dziwię sie, że nie uciekła. Ona była jednak wyrozumiała. Powtarzała tylko, żebym się tak nie stresował. Z każdą minutą czułem się coraz lepiej aż w końcu lęk właściwie zniknął. Przegadaliśmy w samochodzie kilka godzin. Na drugi dzień powtórka. Nigdy nie czułem się tak swobodnie. Po jakimś tygodniu zostaliśmy parą i jesteśmy ze sobą do tej pory.
Paulina pomogła mi pozbyć się uzależnienia od amfetaminy. Właściwie z dnia na dzień przestałem ćpać. Zacząłem systematycznie chodzić do pracy i ogarnąłem się finansowo. Odkładamy pieniądze na wspólny start w jakimś wynajętym mieszkaniu. Miesiąc temu dostałem w pracy sporą podwyżkę, choć jeszcze niedawno byłem bliski zwolnienia. Poznałem mnóstwo nowych osób - znajomych Pauliny - z którymi świetnie się dogaduje. Pierwszy raz w życiu mam poczucie, że w końcu wygrałem walkę z fobią społeczną na dobre.
Jestem szczęśliwy. W końcu jestem szczęśliwy.