13 Wrz 2017, Śro 18:40, PID: 711215
Do autora tematu- dokładnie jakbym czytała o sobie. Też byłam u psychiatry i też nie zostałam zrozumiana, a wręcz potraktowano mnie niepoważnie. Psychiatrą była starsza kobieta, okazała się być wesołą ekstrawertyczką. Nie była w stanie zrozumieć, że jestem introwertykiem, a co dopiero, że mam fobię. A gdy próbowałam jej tłumaczyć, że, np. w stresujących sytuacjach trzęsą mi się ręce i nogi zresztą w ogóle cała się trzęsę, albo że dostaję czerwonych plam na dekoldzie, to bagatelizowała to jakimś nieudanym żartem czy porównaniem, że jednemu w stresie to się robi, drugiemu tamto, że zupełnie mam się tym nie przejmować, że znalezienie chłopaka będzie lekarstwem na całe zło... W każdym razie wizyta nic mi nie dała, mało tego jeszcze bardziej poczułam się niezrozumiana. A hasło fobia społeczna z jej ust nie padło ani raz, wręcz odnosiłam wrażenie, że nie wie co to. Co do bycia 100% introwertykiem (nie mogę tego zaakceptować i zauważyłam, że tam gdzie kończy się moja fobia, zaczyna się introwertyzm i tak w koło) zaleciła udawanie zawsze, wszędzie, żebym udawała po prostu... Dostałam 1 lek, który nic nie pomógł. Liczyłam na to, że coś się ruszy, że może ta wizyta coś da- niestety.