24 Lip 2017, Pon 21:24, PID: 707869
Witaj, z tej strony rocznik '91.
Szkoły pokończyłam, studia również, do tego w międzyczasie szkoła policealna (z dyplomem zawodowym). Nie mam własnego mieszkania, mieszkam wciąż z rodzicami, ostatnio dowiadywałam się o mieszkanie w kredycie ze (śmiesznym) dofinansowaniem MDM, wyszło na to, że przez 22 lata płaciłabym około 1300-1500 zł miesięcznie za dwa pokoje 40mkw. Także zapewne będę mieszkać z rodzicami do (własnej) emerytury, albo wynajmę jakieś mieszkanie i obcemu będę płacić 2 kafle miesięcznie za coś, co nigdy nie będzie moje.
Nie mam męża ani dzieci, jedyne zobowiązanie to kredyt na laptopa, który skończę spłacać w grudniu. Samca mam, wcześniej miałam innych samców, ten jest najlepsiejszym samcem ze wszystkich dotąd.
Dzieci również mnie nie kręcą, a wręcz ich nie znoszę. Niestety raz w tygodniu obsługuję gabinet, do którego ciągle przychodzą ludzie z bachorami, a ja muszę się uśmiechać i je badać. Nie kręci mnie również zakładanie rodziny. Bo jak to tak, rodzina bez dzieci? A jeśli nawet, to jak to sobie wyobrażam? Na własne mieszkanie musiałabym odkładać 30 lat. Więc co, wyprowadzić się z facetem do wynajmowanej kawalerki, gnieździć się w 20mkw i wyrzucać na to kafla czy dwa miesięcznie, odmawiając sobie wyjazdów, wyjść do kina?
Apropo szkół jeszcze. Jesteśmy już tym pokoleniem, które wszystko miało podane na tacy. W trakcie całych studiów odwiedziłam bibliotekę uniwersytecką może ze 3-4 razy, bo wszystko jest w Internecie. Nawet nie umiałam się w tej bibliotece (tej głównej) odnaleźć, takie skomplikowane te systemy regałowe, albo ja głupia, nie wiem.
Pisząc magisterkę w ogóle biblioteki nie odwiedziłam, wszystkie potrzebne książki/artykuły znalazłam w Internecie (no dobra, ze dwie książki sama posiadałam).
Ale jest plus tego taki, że nie umiejąc czegoś zrobić, wchodzę na YT i już umiem. W pracy mają mnie za geniusza-informatyka, a jedyna umiejętność z jakiej korzystam, to umiejętność używania google'a i yt.
Nie wiem, po co żyję, mój żywot niczego nie wnosi. Co mnie trzyma przy życiu? Hmm, podróże, marzenie by odwiedzić kilka pięknych miejsc na świecie. A jak już to zrobię? Cóż, trzeba żyć, bo zakończenie żywota samemu sobie toć to grzech ciężki i do piekła się idzie. Także, trzeba żyć. Jak warzywko, ale trzeba.
Szkoły pokończyłam, studia również, do tego w międzyczasie szkoła policealna (z dyplomem zawodowym). Nie mam własnego mieszkania, mieszkam wciąż z rodzicami, ostatnio dowiadywałam się o mieszkanie w kredycie ze (śmiesznym) dofinansowaniem MDM, wyszło na to, że przez 22 lata płaciłabym około 1300-1500 zł miesięcznie za dwa pokoje 40mkw. Także zapewne będę mieszkać z rodzicami do (własnej) emerytury, albo wynajmę jakieś mieszkanie i obcemu będę płacić 2 kafle miesięcznie za coś, co nigdy nie będzie moje.
Nie mam męża ani dzieci, jedyne zobowiązanie to kredyt na laptopa, który skończę spłacać w grudniu. Samca mam, wcześniej miałam innych samców, ten jest najlepsiejszym samcem ze wszystkich dotąd.
Dzieci również mnie nie kręcą, a wręcz ich nie znoszę. Niestety raz w tygodniu obsługuję gabinet, do którego ciągle przychodzą ludzie z bachorami, a ja muszę się uśmiechać i je badać. Nie kręci mnie również zakładanie rodziny. Bo jak to tak, rodzina bez dzieci? A jeśli nawet, to jak to sobie wyobrażam? Na własne mieszkanie musiałabym odkładać 30 lat. Więc co, wyprowadzić się z facetem do wynajmowanej kawalerki, gnieździć się w 20mkw i wyrzucać na to kafla czy dwa miesięcznie, odmawiając sobie wyjazdów, wyjść do kina?
Apropo szkół jeszcze. Jesteśmy już tym pokoleniem, które wszystko miało podane na tacy. W trakcie całych studiów odwiedziłam bibliotekę uniwersytecką może ze 3-4 razy, bo wszystko jest w Internecie. Nawet nie umiałam się w tej bibliotece (tej głównej) odnaleźć, takie skomplikowane te systemy regałowe, albo ja głupia, nie wiem.
Pisząc magisterkę w ogóle biblioteki nie odwiedziłam, wszystkie potrzebne książki/artykuły znalazłam w Internecie (no dobra, ze dwie książki sama posiadałam).
Ale jest plus tego taki, że nie umiejąc czegoś zrobić, wchodzę na YT i już umiem. W pracy mają mnie za geniusza-informatyka, a jedyna umiejętność z jakiej korzystam, to umiejętność używania google'a i yt.
Nie wiem, po co żyję, mój żywot niczego nie wnosi. Co mnie trzyma przy życiu? Hmm, podróże, marzenie by odwiedzić kilka pięknych miejsc na świecie. A jak już to zrobię? Cóż, trzeba żyć, bo zakończenie żywota samemu sobie toć to grzech ciężki i do piekła się idzie. Także, trzeba żyć. Jak warzywko, ale trzeba.