29 Lis 2007, Czw 15:41, PID: 7006
Smoklej napisał(a):Anomalijo: Jest w niej wina, próbuje ją całą przelać na Ciebie. Nie potrafi. Potrzebuje pomocników.
Oczywiście! Masz rację. Cieszę się, że też to widzisz
Lacrimamosa napisał(a):Anomalio, , sama nie wiem, co tych matkach naszych myśleć. Ciężko mi pojąć, że moja mogłaby świadomie i z premedytacją mnie ranić. Wydaje mi się,że po prostu nie miała siły mnie bronić, a czasem dawała porwać sie złym emocjom...Może się oszukuję, nie wiem.
Niektórym ludziom ktoś powinien zabronić posiadania potomków.
Tak, bo to w ogóle jest ciężko pojąć... Nie mniej jednak taka jest prawda.
I nie można, naprawdę nie można wciąż wybielać swoich rodziców kosztem własnego zdrowia psychicznego. W zeszłym roku przeczytałam taką książkę, w której bardzo mądra pani psycholog/psychiatra/psychoteraputa w jednym, nota bene polskiego pochodzenia a światowej sławy specjalistka, zajmująca się właśnie problemem relacji rodzice-dziecko sformułowałą kilka wywrotowych i co ciekawe, prawidłowych tez na temat tzw. "dobrego wychowania". Między innymi stworzyła nową definicję wychowania, bardzo prawdziwą. Ona brzmi:
"niezależnie od tego jak bardzo skrzywdzili Cię rodzice, TY jesteś temu winien"
To jest clou podstaw wychowania w szeregu społeczeństw. Nie, nie trzeciego świata, wbrew pozorom. Od pokoleń jesteśmy wychowywani wg praw takiej pedagogiki ("czarnej pedagogiki" - jak ją nazywa ww. pani psycholog), gdzie pierwszym i podstawowym nakazem jest: "czcij ojca swego i matkę swoją... niezależnie od tego, co złego Ci uczynili, bo oni czynią to dla Twojego dobra. Nie masz prawa pisnąć nikomu nic na ten temat, bo spotka cię sroga kara. Nie masz prawa pamiętać tych krzywd, albowiem jeśli wyrządzono ci krzywdę, to tylko i wyłącznie z twojej winy"
No? Nie przypomina wam to czegoś?
Smoklej, właśnie to zauważyłeś: moja matka czuje się winna, że krzywdziła mnie i usiłuje swoją winę mi sprzedać, żebym to ja się czuła winna za nią. Zgadza się?
Lacrimamosa... Trudno jest pogodzić się z faktem, że nasze najbliższe osoby nas krzywdzą. Oczywiście różne mogą być tego przyczyny, ale fakt jest faktem. Jeśli uda nam się poznać przyczyny... możemy zrozumieć naszych rodziców, ale... TO W NICZYM NIE UMNIEJSZA ICH WINY. Zrobili to. Koniec kropka.
Najpierw trzeba się na nich porządnie za to wściec, przeżyć tę złość, a dopiero potem można (albo i nie można) wybaczyć.
Tak, oszukujemy się, że to niemożliwe, że jak to, że moja matka? Mój ojciec? Świadomie? Przecież tak mnie kocha...! - i tak dalej.
Tak. Moja matka, mój ojciec. Świadomie.
Ale czy faktycznie mnie kocha?
Czasami najtrudniej jest powiedzieć sobie uczciwie: nie, moi rodzice mnie nie kochają. To boli, wiem. Ale również bardzo oczyszcza.
Ta książka, o której piszę wyżej, pozbawiła mnie tego rodzaju złudzeń. Bo to są złudzenia - myślenie, że nasi rodzice chcą dla nas jak najlepiej i cokolwiek robią, robią to dla naszego dobra. To jest największe kłamstwo świata! Nikt nie jest idałem. Każdy popełnia błędy. A zrzucanie swoich błędów i odpowiedzialności za nie na własne dziecko...
...kończy się w najlepszym wypadku nerwicą dziecka.
I absolutnie zgadzam się z Tobą, że niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci!