01 Maj 2017, Pon 22:25, PID: 630439
Moim zdaniem z wiekiem jest lepiej w tym sensie, że rzeczy, które kiedyś przyprawiały Cię o rozpacz ("nie odezwałem się na spotkaniu, jaki ja jestem beznadziejny") zaczynasz akceptować i niejako "wliczać je w koszty" ("nie odezwałem się na spotkaniu - no trudno mam FS, nic na to nie poradzę"). Wiem że to mało krzepiąca odpowiedź, dlatego teraz napiszę lepszą. Otóż spróbuj terapii Richardsa. Nie ma ona na pewno skuteczności rzędu 100%, ale na pewno może pomóc. W moim przypadku jak najbardziej działa - nie jest to jeszcze stałe i utrwalone, ale mam dzięki niej przebłyski tej mitycznej normalności. W tym stanie życie wydaje się piękne i niemalże trywialnie proste. Masz wtedy wrażenie, że świat robi wszystko, aby Cię wspierać, a ludzie wokół są przyjaciółmi, a nie obiektami potencjalnie generujacymi zagrożenie. Jeżeli wielu ludzi żyje w tym stanie permanentnie (od urodzenia?) to wcale nie dziwie się, że uważają, iż życie jest piękne. Nie wiem czy może u Ciebie zadziałać jak u mnie, ale warto spróbować. Możesz też skorzystać z leków SSRI, tylko wyrzuć wcześniej ze swojego słowniką tą groźnie brzmiącą nazwę "psychotropy", bo będziesz się tylko demotywował tym magicznym słówkiem (często spotykane na tym forum).