22 Sty 2017, Nie 17:50, PID: 610267
Przecież to jest proste: dążymy do zmniejszenia poziomu odczuwanego lęku w danych sytuacjach. Jezeli odczuwany przez nas lęk społeczny w danej sytuacji wynosi 100 (przykładowe liczby) to dążymy do tego, aby zbić go do np. 40 czy też innego satysfakcjonującego nas poziomu. To jest cała filozofia. Wy tymczasem weszliście w rozważania na temat tego czy fobia jest częścią człowieka, czy gdy mam fobię to nie jestem sobą, czy może właśnie z fobią jestem sobą i inne podobne nadanalizowanie.
Choć z drugiej strony to też się przyłączę Na początku należy zauważyć, że z racji wyższego poziomu neurotyczności cechuje nas większa skłonność do powstawania lęków i zahamowań. Innymi słowy bodziec zewnętrzny X, który wywoła u osoby stabilnej emocjonalnie jedynie powierzchowną reakcję, u silnego neurotyka może już skutkować poważnym lękiem. Niestety to jest kwestia szczęścia w loterii genowej - niektórzy urodzą się bardziej podatni, inni mniej.
Jak widać urodziliśmy się ukierunkowani w stronę zaburzeń lękowych. W tym konkretnym zakresie niestety "jesteśmy sobą". Czy jednak wyższa reaktywność i zahamowanie zawsze prowadzą do niesmiałości bądź fobii społecznej? Otóż niekoniecznie.
Wklejam tekst nt. badań dr Jerome Kagana (sorry, ale nie chce mi się samodzielnie tego streszczać ).
Teraz pytanie za 100 punktów: czy aby na pewno to co można poprawić u dzieci pozostaje "naprawialne" także w późniejszym wieku, jak głosi pointa artykułu?
Choć z drugiej strony to też się przyłączę Na początku należy zauważyć, że z racji wyższego poziomu neurotyczności cechuje nas większa skłonność do powstawania lęków i zahamowań. Innymi słowy bodziec zewnętrzny X, który wywoła u osoby stabilnej emocjonalnie jedynie powierzchowną reakcję, u silnego neurotyka może już skutkować poważnym lękiem. Niestety to jest kwestia szczęścia w loterii genowej - niektórzy urodzą się bardziej podatni, inni mniej.
Jak widać urodziliśmy się ukierunkowani w stronę zaburzeń lękowych. W tym konkretnym zakresie niestety "jesteśmy sobą". Czy jednak wyższa reaktywność i zahamowanie zawsze prowadzą do niesmiałości bądź fobii społecznej? Otóż niekoniecznie.
Wklejam tekst nt. badań dr Jerome Kagana (sorry, ale nie chce mi się samodzielnie tego streszczać ).
Cytat:Jerome Kagan zwrócił uwagę na wyniki badań wskazujące, że nieśmiałość - lękliwość versus śmiałość - towarzyskość w bardzo małym stopniu zmienia się wraz z wiekiem. Przypuszczał, że to czy dziecko zareaguje na niezwykłe wydarzenie uśmiechem czy płaczem może miec podłoże biologiczne, genetyczne.
W swoich badaniach skupił sie właśnie na tej charakterystyce i na jej podstawie wyodrębnił dwie kategorie: temperament zahamowany i temperament niezahamowany. Kategorie te odnoszą się do pierwszych reakcji dziecka na zdarzenia (osoby, bodźce, sytuacje) nieznane. Okazało się, że 10 % dzieci rasy białej przejawiało temperament zahamowany, a 25 % temperament niezahamowany. Dzieci o temperamencie zahamowanym milkły, były onieśmielone, czy też wystraszone. Te z niezahamowanym temperamentem łatwo i odważnie nawiązywały kontakt oraz spontanicznie okazywały emocje. Okazało się także, że w porównaniu z dziećmi rasy białej chińskie dzieci były częściej spokojniejsze i bardziej lękliwe.
Jerome Kagan korzystał z różnych wskaźników fizjologicznych i biochemicznych temperamentu zahamowanego. Zwracał uwagę na pomiary częstości i zmienności skurczów serca, przyspieszenie akcji serca, rozszerzenie źrenic i poziom noradrenaliny w moczu w reakcji na stres psychiczny, a także pobierał próbki śliny i badał napięcie mięśni szkieletowych krtani i strun głosowych wyrażające się w zaburzeniach głosu i zmianie w podstawowej częstotliwości wypowiedzi słownych. W zależności od wieku dziecka stwarzał także rożne sytuacje w których obserwowano jak dzieci reagują np. na: rozłąkę z matką, kontakt z nieznanymi przedmiotami (niezwykłymi zabawkami, dźwiękami), kontakt z nieznaną osobą, czy też grupą osób (dzieci, dorosłych), czy też jak często spoglądają i nawiązują kontakt wzrokowy.
Do pozytywnych akcentów badan Kagana należy fakt, że około 30 % dzieci o temperamencie zahamowanym wyzbywało się nieśmiałości zanim poszły do przedszkola. Kluczową role w tym przypadku odgrywali rodzice, szczególnie matki tych dzieci, które pomagały im uporać sie z nieśmiałością i lękliwością. Te matki, które rozmawiały z dziećmi o ich problemach, słuchały i radziły bez osądzania przekazując, że trzeba radzi sobie z problemami sprawiały, że dzieci uczyły się przełamywać swoją nieśmiałość. Postawa opiekuńcza i chronienie dziecka przed stresami nie wpływała dobrze na przełamanie nieśmiałości i lękliwości. Lepsze rezultaty osiągały te matki, które stwarzały dzieciom odpowiednie możliwości i wywierały łagodny nacisk aby dzieci były bardziej otwarte i towarzyskie.
Pozytywny wpływ na przezwyciężanie nieśmiałości i lękliwości miało także rozwijanie zdolności emocjonalnych i społecznych.
Po przełamaniu lęku dzieci cieszyły sie z udanych interakcji z innymi i zwiększały swoją pewność siebie. Wynika z tego, że można zmieniać wrodzone cechy a zdolności emocjonalne można rozwijać i kształcić nawet w późniejszym wieku.
Teraz pytanie za 100 punktów: czy aby na pewno to co można poprawić u dzieci pozostaje "naprawialne" także w późniejszym wieku, jak głosi pointa artykułu?