29 Sie 2016, Pon 22:32, PID: 572397
Mam jednego przyjaciela ale od dłuższego czasu nasze kontakty są zażyłe i głębokie jak Rów Mariański. Przez całe wakacje powymieniałem z nim trochę wiadomości, a moja ulubiona z nich to: Co słychać? A nic, bez zmian. A u cb? To samo. Brzmi niesamowicie! Kiedyś potrafiłem z nim sporo pisać i to o niemal o wszystkim, nawet czekałem na takie okazje z lekką niecierpliwością a dzisiaj, cóż, czasami gdy kończymy pisać czuję lekką ulgę. Nawet niespecjalnie czuję potrzebę wzajemnego kontaktu, mógłbym się nie odzywać do niego 2 mies i dopiero wtedy mógłbym wykazać jakiś zainteresowanie.
Oboje jesteśmy spokojni, niezbyt śmiali, może nawet lekko "" i to jest dla mnie sporym problemem. Ciężko w takim towarzystwie o dobrą zabawę, inspirujące rozmowy i niecodzienne przygody. Czasem mnie to męczy i nudzi ale wiem że wina leży i po mojej stronie. Mam za duże oczekwianiam, potrzebowowałbym towarzystwa, w którym mógłym się społecznie i towarzysko rozwinąć ale jest one poza moim zasięgiem. Nie mogę za wiele dać i tyle w zamian dostaję, tkwię w zawieszeniu.
Ów przyjaciel niekiedy mnie irytuje, chociażby swoją ignorancją w pewnych sprawach oraz tym że robi problemy z niczego, a gdyby się ze mną zamienił, to mina by mu mocno zrzedła. Denerwuje mnie też jego brak zdecydowania i niepewność ale to już może moja projekcja..
Mimo że nieco źle napisałem na jego temat to darzę go sporą sympatią i nie mógłbym go "olać". Zresztą poza nim i tak praktycznie nikgo nie mam, a koledzy to nie to samo.
Miał ktoś z was kogoś o kim z 100% pewnością mogliście powiedzieć że jest wam przyjacielem a po jakimś czasie wasze kontakty przeszły w fazę koleżestwa po czym, to już chyba skrajny przypadek, umarły śmiercią naturalną? Nie jestem jeszcze nawet na 2 etapie ale zastanawiam się jak się ta relacja potoczy gdy skończą się wspólne studia.
Oboje jesteśmy spokojni, niezbyt śmiali, może nawet lekko "" i to jest dla mnie sporym problemem. Ciężko w takim towarzystwie o dobrą zabawę, inspirujące rozmowy i niecodzienne przygody. Czasem mnie to męczy i nudzi ale wiem że wina leży i po mojej stronie. Mam za duże oczekwianiam, potrzebowowałbym towarzystwa, w którym mógłym się społecznie i towarzysko rozwinąć ale jest one poza moim zasięgiem. Nie mogę za wiele dać i tyle w zamian dostaję, tkwię w zawieszeniu.
Ów przyjaciel niekiedy mnie irytuje, chociażby swoją ignorancją w pewnych sprawach oraz tym że robi problemy z niczego, a gdyby się ze mną zamienił, to mina by mu mocno zrzedła. Denerwuje mnie też jego brak zdecydowania i niepewność ale to już może moja projekcja..
Mimo że nieco źle napisałem na jego temat to darzę go sporą sympatią i nie mógłbym go "olać". Zresztą poza nim i tak praktycznie nikgo nie mam, a koledzy to nie to samo.
Miał ktoś z was kogoś o kim z 100% pewnością mogliście powiedzieć że jest wam przyjacielem a po jakimś czasie wasze kontakty przeszły w fazę koleżestwa po czym, to już chyba skrajny przypadek, umarły śmiercią naturalną? Nie jestem jeszcze nawet na 2 etapie ale zastanawiam się jak się ta relacja potoczy gdy skończą się wspólne studia.