30 Maj 2016, Pon 9:15, PID: 546901
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30 Maj 2016, Pon 9:18 przez Zasió.)
A co w sytuacji, gdy goniąc te najmniejsze przyjemności potykamy się ciągle, zanim zdążymy się rozpędzić, zanim zdążymy poczuć wiatr we włosach i pod koszulką? Co jeśli, zanim na dobre się czymś nacieszymy, zanim skumulujemy energię, coś nam wiecznie przeszkadza, psuje naszą radość? Cały miniony tydzień starałem się skupić na tym, co pozytywne i kiedy już wczoraj poczułem tak naprawdę, że jest fajnie, dostałem w mordę kolejnymi, pewnie błahymi, ale jednak problemami. Może dlatego najgorszymi, bo rujnującymi to małe szczęście, bezpośrednio w nie uderzającymi? I tak jest zawsze, tak jest cały czas. Tylko w tym krótkim okresie na studiach tak nie było (bo np. zawalony egzamin to był inny problem, który wcale nie burzył tego małego, codziennego szczęścia)