11 Lut 2016, Czw 10:36, PID: 514750
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Lut 2016, Czw 10:39 przez Alikene.)
Nie dziwi mnie to. W sumie jak mialam wakacje w szkole to potrafilam cale wakacje przesiedziec w domu tj. wyjsc raz na tydzien albo i nie. Jak szkola trwala to tez nie wychodzilam w sumie nigdzie tylko do szkoly. Ale tak to nie mam problemu z tym zeby wyjsc. Gorzej jest jak mam zalatwic jakies sprawy albo po prostu rozmawiac na neutralnym gruncie, nawiazywac znajomosci. Jak mam zrobic cos co mnie bedziec stresowac jest faktycznie gorzej. Unikam jak tylko moge lekarzy, zalatwiania jakichs spraw. Chociaz ostatnio i tak jakos prawie nie mysle o leku i jest lepiej. Potrafie cos robic i dopiero w polowie jakiejs czynnosci dopada mnie stres i napiecie, a nie jeszcze zanim w ogole zaczne te czynnosc. Lapie mnie to na zasadzie: no przeciez powinnam teraz czuc stres. Ale wtedy mysle sobie, ze to guzik prawda: zadnego stresu miec nie powinnam. Najgorsze jest to, ze czlowiek jest swiadomy, ze ten glupi lek moze wrocic w kazdej chwili. I tez mysle, ze dobrze jest jednak nawet samemu gdzies sie przejsc, tymbardziej, ze przez brak ruchu nie wiem co to forma i kondycja. Musze wrocic do codziennych spacerow. ????