15 Gru 2015, Wto 2:26, PID: 496296
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Gru 2015, Wto 2:36 przez karmazynowy książę.)
^
Ale z tego co rozumiem, to nie musiał być do końca biały związek, ekhm, inaczej mogliście rozwiązywać kwestię napięcia seksualnego, skoro żadne z Was nie było aseksualne
Czytam swoje posty sprzed paru miechów, romantyczne to było. Słodko.
Ale chyba nie do końca realne.
Na pewno taki związek to byłoby bardzo rozwijające doświadczenie, można by spojrzeć na siebie z innej perspektywy.
Przede wszystkim: ile potrafisz poświęcić dla prawdziwej miłości?
Gdybym był pewnym siebie maczo, to bym napisał:
Dajcie mi aseksualną dziewczynę, to szybko bym sprawił, że pokochałaby seks.
Usiebie, wracamy do dyskusji sprzed kilku stron?
Chciałbym bardzo pokonać w sobie popęd i całkowicie odciąć kwestie związku od kwestii seksu.
Ale może seks wzmacnia uczucie, zbliża do siebie, jak nic innego? Ja już nie pamiętam. Wydaje mi się, że nie mógłbym go mieć z kimś, kogo nie kocham. Ale możliwe, że próbuję sobie w ten sposób poprawić samoocenę. Gdybym był przystojny i pewny siebie i miał kilka okazji tygodniowo, to nie wiem, czy bym z nich korzystał. Teraz myślę, że nie. Ale nigdy się nie dowiem.
Zakochujecie się jeszcze w kimś, czasem? Pamiętacie, jak to jest kochać kogoś bez wzajemności, albo w ukrywać to uczucie, tak, że Wy jako jedyni o nim wiecie?
Myślicie wtedy o seksie z tą osobą?
/7 osób odpowiedziało w ankiecie:
"bez problemu ( i tak seks nie jest mi do niczego potrzebny )".
Ciekawy jestem, jak rozłożyły się te głosy na płeć. Jakoś łatwiej mi przychodzi myślenie o osobach aseksualnych jako o dziewczynach. A może i tacy faceci są?
Ale z tego co rozumiem, to nie musiał być do końca biały związek, ekhm, inaczej mogliście rozwiązywać kwestię napięcia seksualnego, skoro żadne z Was nie było aseksualne
Czytam swoje posty sprzed paru miechów, romantyczne to było. Słodko.
Ale chyba nie do końca realne.
Na pewno taki związek to byłoby bardzo rozwijające doświadczenie, można by spojrzeć na siebie z innej perspektywy.
Przede wszystkim: ile potrafisz poświęcić dla prawdziwej miłości?
Gdybym był pewnym siebie maczo, to bym napisał:
Dajcie mi aseksualną dziewczynę, to szybko bym sprawił, że pokochałaby seks.
Usiebie, wracamy do dyskusji sprzed kilku stron?
Chciałbym bardzo pokonać w sobie popęd i całkowicie odciąć kwestie związku od kwestii seksu.
Ale może seks wzmacnia uczucie, zbliża do siebie, jak nic innego? Ja już nie pamiętam. Wydaje mi się, że nie mógłbym go mieć z kimś, kogo nie kocham. Ale możliwe, że próbuję sobie w ten sposób poprawić samoocenę. Gdybym był przystojny i pewny siebie i miał kilka okazji tygodniowo, to nie wiem, czy bym z nich korzystał. Teraz myślę, że nie. Ale nigdy się nie dowiem.
Zakochujecie się jeszcze w kimś, czasem? Pamiętacie, jak to jest kochać kogoś bez wzajemności, albo w ukrywać to uczucie, tak, że Wy jako jedyni o nim wiecie?
Myślicie wtedy o seksie z tą osobą?
/7 osób odpowiedziało w ankiecie:
"bez problemu ( i tak seks nie jest mi do niczego potrzebny )".
Ciekawy jestem, jak rozłożyły się te głosy na płeć. Jakoś łatwiej mi przychodzi myślenie o osobach aseksualnych jako o dziewczynach. A może i tacy faceci są?