12 Gru 2015, Sob 12:42, PID: 495444
"A dziś sobie pomyślałem, że dla mnie najlepsza byłaby chyba praca fizyczna. Umysłowa mnie przerasta. Nigdy chyba mądry nie byłem. Byłem tylko terroryzowany przez matkę i zmuszany do nauki. Zawsze byłem zdolny do naumienia się czegoś tylko na chwilkę. łatwo szła mi tylko nauka bezmyślna - tzn. nauka wierszy do recytacji na polski. klepiesz kilkanaście razy i umiesz perfekcyjnie, a jak wiersz fajny, to wcale nie boli.
ale prawdziwa wiedza? to nie dla mnie... niestety, fizolem z moją kondycją i ślepotą nie zostanę..."
To tak jak u mnie. Mnie brak jakiejś takiej życiowej mądrości, radzenia sobie. Też byłam zmuszana przez matke żeby co roku ten czerowny pasek mieć, i co z tego przyszło? Jak teraz patrze na znajomych, którzy uczyli się gorzej i jakoś sobie radzą (ba, bliska koleżanka matury nie zdała i pisała poprawkę, teraz sobie pracuje w jakiejs korpo w warszawie i calkiem niezle sobie radzi). Tak sie zastanwiam, czy jakbym wiecej czasu spedzała na podwórku a mniej w książkach, to czy byłabym bardziej obrotna.
A co do pytania kolegi wyżej "co dalej" i czy "rzeczywiściie jest tak źle" to niestety nie mam dobrych wieści. Sama się zastanawiam co do cholery robić dalej. Skonczyłam studia, i od 3 miesiecy siedze na bezrobociu. Studia bez przyszłosci, human i to jeden z najbardziej popularnych, ofert nie ma prawie wcale a jak sa to min. 2 letnie doswiadczenie. Już na studiach sobie myslalam, że kierunek wybrany fatalnie, ale tez sie nie załamywałam - mysalam sobie - co tam, zrobie to wyższe i pójdę do jakiegoś biura. Ale ofert biurowych (sekretarek, recepcjonistek) tez jakoś nie jest wiele, i też chcą doswiadczenia. No nic, trzeba mi stażu w takim razie. Ale na takie oferty biurowo-administracyjne jest milion chetnych, nie tylko posiadaczy magistra z bezrobocia, ale osób młodych, tuż po liceum które dopiero wybierają sie na studia. Dostałam jedno skierowanie i mnie nie wzieli (powód - brak doswiadczenia w obsłudze klienta. tylko ciekawe po co mi staz jakbym miala doswiadczenie). Zreszta po stazu nawet jakby mi sie udalo jakims cudem gdzies zahaczyc, to bedzie to samo. Bo 6msc doswiadczenie to ciagle zadno doswiadczenie.
No i nie wiem co robić. Na przekwalifikowanie się nie mam siły - nie pojde na kolejne studia, zresztą niby na jakie, tylko kierunki medyczne i niektóre inżynierie mają jakikolwiek sens. Jakis policealny kurs? Patrzyłam na oferty i jakoś do mnie nie przemawia coś do czego nie trzeba matury, jest za darmo i trwa rok. Zresztą pracy można się nauczyć tylko w pracy. Próbowałam call center, bo tylko tam biorą wszystkich ale po 1.5 tyg uciekłam, lipne szkolenie które kompletnie mnie nie przygotowało, praca w weekendy i zmiany do 24, plus słuchanie obelg klientów którzy nie płaca rachunków bo nie wiedzą, że mają e-fakturę i nagle dostają wezwanie na parę tysięcy, zbyt słaba psychicznie jestem na to. Chyba już lepsza bezposrednia obsluga klienta, w jakis odziezowkach i chyba tam bede szukała szczęscia.
Jednym słowem - jest tragicznie. Chyba zostane trwale bezrobotna
ale prawdziwa wiedza? to nie dla mnie... niestety, fizolem z moją kondycją i ślepotą nie zostanę..."
To tak jak u mnie. Mnie brak jakiejś takiej życiowej mądrości, radzenia sobie. Też byłam zmuszana przez matke żeby co roku ten czerowny pasek mieć, i co z tego przyszło? Jak teraz patrze na znajomych, którzy uczyli się gorzej i jakoś sobie radzą (ba, bliska koleżanka matury nie zdała i pisała poprawkę, teraz sobie pracuje w jakiejs korpo w warszawie i calkiem niezle sobie radzi). Tak sie zastanwiam, czy jakbym wiecej czasu spedzała na podwórku a mniej w książkach, to czy byłabym bardziej obrotna.
A co do pytania kolegi wyżej "co dalej" i czy "rzeczywiściie jest tak źle" to niestety nie mam dobrych wieści. Sama się zastanawiam co do cholery robić dalej. Skonczyłam studia, i od 3 miesiecy siedze na bezrobociu. Studia bez przyszłosci, human i to jeden z najbardziej popularnych, ofert nie ma prawie wcale a jak sa to min. 2 letnie doswiadczenie. Już na studiach sobie myslalam, że kierunek wybrany fatalnie, ale tez sie nie załamywałam - mysalam sobie - co tam, zrobie to wyższe i pójdę do jakiegoś biura. Ale ofert biurowych (sekretarek, recepcjonistek) tez jakoś nie jest wiele, i też chcą doswiadczenia. No nic, trzeba mi stażu w takim razie. Ale na takie oferty biurowo-administracyjne jest milion chetnych, nie tylko posiadaczy magistra z bezrobocia, ale osób młodych, tuż po liceum które dopiero wybierają sie na studia. Dostałam jedno skierowanie i mnie nie wzieli (powód - brak doswiadczenia w obsłudze klienta. tylko ciekawe po co mi staz jakbym miala doswiadczenie). Zreszta po stazu nawet jakby mi sie udalo jakims cudem gdzies zahaczyc, to bedzie to samo. Bo 6msc doswiadczenie to ciagle zadno doswiadczenie.
No i nie wiem co robić. Na przekwalifikowanie się nie mam siły - nie pojde na kolejne studia, zresztą niby na jakie, tylko kierunki medyczne i niektóre inżynierie mają jakikolwiek sens. Jakis policealny kurs? Patrzyłam na oferty i jakoś do mnie nie przemawia coś do czego nie trzeba matury, jest za darmo i trwa rok. Zresztą pracy można się nauczyć tylko w pracy. Próbowałam call center, bo tylko tam biorą wszystkich ale po 1.5 tyg uciekłam, lipne szkolenie które kompletnie mnie nie przygotowało, praca w weekendy i zmiany do 24, plus słuchanie obelg klientów którzy nie płaca rachunków bo nie wiedzą, że mają e-fakturę i nagle dostają wezwanie na parę tysięcy, zbyt słaba psychicznie jestem na to. Chyba już lepsza bezposrednia obsluga klienta, w jakis odziezowkach i chyba tam bede szukała szczęscia.
Jednym słowem - jest tragicznie. Chyba zostane trwale bezrobotna