22 Wrz 2015, Wto 23:37, PID: 473828
Z tą projekcją to może i racja
Staram się zachowywać normalnie, rozmawiać, uśmiechać się itd. (ale z drugiej strony nie chcę się do tego zmuszać, bo to wtedy jest sztuczne) bo nie chcę być odbierana jako zdziwaczały mruk, mam poczucie że tak jestem traktowana i efekt jest taki że właśnie tak się zaczynam zachowywać. Nie potrafię się między nimi czuć swobodnie i zachowywać naturalnie.
Pewnie w dużej mierze jest to moja wina...jest kilka osób w rodzinie z którymi dobrze się czuję. Są w stosunku do mnie mili, zagadują i między nimi się normalnie zachowuje, bo jak sobie tak pomyślę, to po prostu widać że to nie jest takie hmm wymuszone i bije od nich taka pozytywna energia.
Są ciotki, które za każdym razem mnie wypytują o pracę itd. i wiem że to zwyczajna ciekawość/wścibstwo. Ja nie chcę się przed nimi tłumaczyć. Efekt taki, że jak one przychodzą to przywitam się, zamienię parę słów i "uciekam" do swojego pokoju. Bo zresztą i tak nie mam o czym z nimi rozmawiać, skoro rozmowa u nich polega na tym kto z kim i gdzie.
Kuzynostwo czy rodzeństwo jest ode mnie sporo starsze, mają dzieci i między sobą utrzymują kontakty. Jedna bratowa nie lubi mnie i moich rodziców. Nie wiem dlaczego. Druga jeśli się do mnie odzywa to...nie wiem, ale jak coś do mnie mówi to się nie uśmiecha i czuję dystans z jej strony, że tak naprawdę wcale specjalnie ze mną rozmawiać nie chce. Jak przyjeżdżają do rodziców, to wtedy też czasami przed nimi "uciekam", bo niestety czasami mam tak, że mi się zwyczajnie nie chcę rozmawiać.
Najgorzej jest właśnie między takim kuzynostwem. Byłam świadkiem rozmowy (w końcu jestem jak powietrze ) na temat moje drugiego brata i pierwszy brat stwierdził że trzeba wszystko z jego i jego żony wyciągać, że się nie pogada, że mruk itd. i pewnie mnie tak samo postrzegają. Trochę mnie to zdziwiło, zresztą, bo jak drugi brat z żoną przyjeżdżają do domu, to normalnie rozmawiają.
Staram się zachowywać normalnie, rozmawiać, uśmiechać się itd. (ale z drugiej strony nie chcę się do tego zmuszać, bo to wtedy jest sztuczne) bo nie chcę być odbierana jako zdziwaczały mruk, mam poczucie że tak jestem traktowana i efekt jest taki że właśnie tak się zaczynam zachowywać. Nie potrafię się między nimi czuć swobodnie i zachowywać naturalnie.
Pewnie w dużej mierze jest to moja wina...jest kilka osób w rodzinie z którymi dobrze się czuję. Są w stosunku do mnie mili, zagadują i między nimi się normalnie zachowuje, bo jak sobie tak pomyślę, to po prostu widać że to nie jest takie hmm wymuszone i bije od nich taka pozytywna energia.
Są ciotki, które za każdym razem mnie wypytują o pracę itd. i wiem że to zwyczajna ciekawość/wścibstwo. Ja nie chcę się przed nimi tłumaczyć. Efekt taki, że jak one przychodzą to przywitam się, zamienię parę słów i "uciekam" do swojego pokoju. Bo zresztą i tak nie mam o czym z nimi rozmawiać, skoro rozmowa u nich polega na tym kto z kim i gdzie.
Kuzynostwo czy rodzeństwo jest ode mnie sporo starsze, mają dzieci i między sobą utrzymują kontakty. Jedna bratowa nie lubi mnie i moich rodziców. Nie wiem dlaczego. Druga jeśli się do mnie odzywa to...nie wiem, ale jak coś do mnie mówi to się nie uśmiecha i czuję dystans z jej strony, że tak naprawdę wcale specjalnie ze mną rozmawiać nie chce. Jak przyjeżdżają do rodziców, to wtedy też czasami przed nimi "uciekam", bo niestety czasami mam tak, że mi się zwyczajnie nie chcę rozmawiać.
Najgorzej jest właśnie między takim kuzynostwem. Byłam świadkiem rozmowy (w końcu jestem jak powietrze ) na temat moje drugiego brata i pierwszy brat stwierdził że trzeba wszystko z jego i jego żony wyciągać, że się nie pogada, że mruk itd. i pewnie mnie tak samo postrzegają. Trochę mnie to zdziwiło, zresztą, bo jak drugi brat z żoną przyjeżdżają do domu, to normalnie rozmawiają.