17 Wrz 2015, Czw 22:24, PID: 472242
Miałem podobnie z pisaniem pracy. Długo się za nią zabierałem. W końcu skończyłem, wysłałem promotorowi i generalnie uważałem, że mnie ochrzani, że powie, że praca jest do bani, że to wszystko nie tak i że trzeba wszystko inaczej napisać. Umówiłem się z nim, przychodzę a ten mi mówi, że zaakceptuje mi pracę, że pokazywał jeszcze jednemu profesorowi, który specjalizuje się w tej dziedzinie i mu też się podobała. Myślałem, że facet sobie jaja robi. Do tej pory nie potrafię tego zrozumieć. To tylko pokazuje jak mam narąbane w głowie i jakim jestem katem dla samego siebie. Najgorzej to być swoim najgorszym wrogiem.
Czytałem o tej prokrastynacji. Straszna przypadłość. Myślę, że ważne jest aby uznać, że nie będzie wszystko idealnie i zaakceptować, że będzie się popełniało błędy. Inaczej nie pójdzie się naprzód.
Jeszcze dwa egzaminy. Do tego jeszcze kupa roboty z podaniami, chodzeniem po wpisy itp. Staram się nie patrzeć na cały ogrom tego wszystkiego, bo to przeraża. Raczej staram się rozbić to na kawałki i zastanowić się co teraz trzeba zrobić w pierwszej kolejności.
Czytałem o tej prokrastynacji. Straszna przypadłość. Myślę, że ważne jest aby uznać, że nie będzie wszystko idealnie i zaakceptować, że będzie się popełniało błędy. Inaczej nie pójdzie się naprzód.
Jeszcze dwa egzaminy. Do tego jeszcze kupa roboty z podaniami, chodzeniem po wpisy itp. Staram się nie patrzeć na cały ogrom tego wszystkiego, bo to przeraża. Raczej staram się rozbić to na kawałki i zastanowić się co teraz trzeba zrobić w pierwszej kolejności.