09 Wrz 2015, Śro 1:02, PID: 469892
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Wrz 2015, Śro 1:03 przez karmazynowy książę.)
No właśnie, masz stwierdzoną dysmorfofobie. A każdy fobik wie, że jeśli sobie coś wmawia, to w końcu to zaczyna rzutować na rzeczywistość. Tak jest z wyglądem, jak i zwykłą rozmową, albo pracą. Kiedy sobie myślę, ze nie jestem nieudacznikiem i nie potrafię dobrze wykonywać pracy, to nagle wszystko zaczyna lecieć mi z rąk. A jeśli takich myśli nie mam, to moja praca jest w porządku. Myślę, ze podobnie jest z postrzeganiem siebie. Jak nie myślisz obsesyjnie o tym, jak wyglądasz, nie przeglądasz się w każdym lustrze, wyłapując swoje mankamenty to jest ok, potrafisz siebie zaakceptować.
Sam mam kompleksy na punkcie swojego nosa, który zawsze był większy niż u rówieśników. Ale ile czasu można mieć te kompleksy z powodu części ciała, na którą (oprócz operacji) nie mamy wpływu? Dobrze wiesz Róża, że Twoje zaburzenie sprawia, że wpadasz często w złe, depresyjne stany. Ja pogodziłem się z tym nosem i nawet zacząłem na jego temat żartować. Ostatnio podczas pracy jakaś dziewczyna-klientka narysowała portrety mój i koleżanki i nam je wręczyła. Koleżanka potem powiedziała mi, że ona nie ma takiego wielkiego nosa jak na portrecie w rzeczywistości, a ja powiedziałem, że u mnie wszystko się zgadza w sprawie nosa (żartując oczywiście, a nie się żaląc). Kilka lat temu nigdy bym czegoś takiego nie powiedział. Według mnie to znacznie lepsze podejście niż robienie tragedii z mankamentów urody. Mi zmiana podejścia zajęła dobre kilka lat, w podstawówce nie marzyłem o niczym innym jak o operacji.
Poza tym pisałaś gdzieś, że interesujesz się modą i lubisz dobrze się ubierać. To jest świetny sposób na poprawę pewności siebie.
Przypomniała mi się taka historia o chłopaku, który w wieku kilku lat miał operacje wycięcia nowotworu żuchwy i zostala mu wycięta część twarzy. Możesz sobie wyobrazić, jak potem wyglądał i wygląda nadal. Teraz jest raperem i napisał taki wers:
"Dwadzieścia lat czekałem na możliwość rekonstrukcji ściętej żuchwy.
Myśląc o tym wypiłem rzekę wódki.
I teraz, kiedy mogę mówię w to
chcę widzieć siebie, kiedy patrzę w lustro."
I dokładnie tego Ci życzę, zaakceptowania swojego wyglądu i przeniesienia uwagi na to, na co realnie masz wpływ
Sam mam kompleksy na punkcie swojego nosa, który zawsze był większy niż u rówieśników. Ale ile czasu można mieć te kompleksy z powodu części ciała, na którą (oprócz operacji) nie mamy wpływu? Dobrze wiesz Róża, że Twoje zaburzenie sprawia, że wpadasz często w złe, depresyjne stany. Ja pogodziłem się z tym nosem i nawet zacząłem na jego temat żartować. Ostatnio podczas pracy jakaś dziewczyna-klientka narysowała portrety mój i koleżanki i nam je wręczyła. Koleżanka potem powiedziała mi, że ona nie ma takiego wielkiego nosa jak na portrecie w rzeczywistości, a ja powiedziałem, że u mnie wszystko się zgadza w sprawie nosa (żartując oczywiście, a nie się żaląc). Kilka lat temu nigdy bym czegoś takiego nie powiedział. Według mnie to znacznie lepsze podejście niż robienie tragedii z mankamentów urody. Mi zmiana podejścia zajęła dobre kilka lat, w podstawówce nie marzyłem o niczym innym jak o operacji.
Poza tym pisałaś gdzieś, że interesujesz się modą i lubisz dobrze się ubierać. To jest świetny sposób na poprawę pewności siebie.
Przypomniała mi się taka historia o chłopaku, który w wieku kilku lat miał operacje wycięcia nowotworu żuchwy i zostala mu wycięta część twarzy. Możesz sobie wyobrazić, jak potem wyglądał i wygląda nadal. Teraz jest raperem i napisał taki wers:
"Dwadzieścia lat czekałem na możliwość rekonstrukcji ściętej żuchwy.
Myśląc o tym wypiłem rzekę wódki.
I teraz, kiedy mogę mówię w to
chcę widzieć siebie, kiedy patrzę w lustro."
I dokładnie tego Ci życzę, zaakceptowania swojego wyglądu i przeniesienia uwagi na to, na co realnie masz wpływ