17 Sty 2015, Sob 16:44, PID: 430446
Wejście w związek wymagało ode mnie wysiłku. Zorganizowałam spotkanie forumowe w Łodzi i akurat ten ktoś na nim był. Byłam ja i trzech chłopaków a chodziliśmy po jakiś krzakach kilka jak nie więcej kilometrów przełaju a ja w butach na koturnie. Potem zostałam z moim przyszłym chłopakiem sam na sam, reszta się gdzieś rozeszła. Rundka po Piotrkowskiej, gdzie czułam wodę w butach (skóra mocno zdarta i bolesne odciski potem).
Potem sama do niego zagadałam przez net i było spotkanie (ja przyjechałam). Potem jakoś się to toczyło raz ja, raz on mnie odwiedzał. A potem... wolałabym już wiecznie łazić w tych butach niż doświadczać takich zjazdów. Oczywiście nie była to wina mojego partnera, tylko ogólnie miałam deprechę, lecz on tego nie ułatwiał. Ogólnie było mi wiele razy przykro słyszałam, że jestem bezużyteczna. Ja jakoś w tym wszystkim nie myślałam o sobie, bo taka po prostu byłam - bezinteresowna. Nie myślałam też o związku, ale raczej o miłym spędzeniu czasu, myślę że poszukiwałam jakiegoś wsparcia, bo miałam już zapowiedź nadchodzących kłopotów. No i chłopak serio mi się spodobał, chciałam go bliżej poznać. Ogólnie to robiłam wszystko byleby był zadowolony.
Z perspektywy czasu nie żałuję, chociaż nauczyłam się, że nie warto się podawać komuś na tacy, ponieważ druga osoba tego nie będzie umiała odwzajemnić. Faceci tacy są po prostu pewnych rzeczy w życiu nie pokumają. Nauczyłam się też nie użalać się nad sobą i jakoś powoli złapać odpowiedni kierunek.
Jesteśmy razem już cztery lata i nie żałuję, bo mój chłopak jest dobry dla mnie, spuścił z tonu, stara się jak umie. Musi to pogodzić z własnymi problemami osobistymi.
Potem sama do niego zagadałam przez net i było spotkanie (ja przyjechałam). Potem jakoś się to toczyło raz ja, raz on mnie odwiedzał. A potem... wolałabym już wiecznie łazić w tych butach niż doświadczać takich zjazdów. Oczywiście nie była to wina mojego partnera, tylko ogólnie miałam deprechę, lecz on tego nie ułatwiał. Ogólnie było mi wiele razy przykro słyszałam, że jestem bezużyteczna. Ja jakoś w tym wszystkim nie myślałam o sobie, bo taka po prostu byłam - bezinteresowna. Nie myślałam też o związku, ale raczej o miłym spędzeniu czasu, myślę że poszukiwałam jakiegoś wsparcia, bo miałam już zapowiedź nadchodzących kłopotów. No i chłopak serio mi się spodobał, chciałam go bliżej poznać. Ogólnie to robiłam wszystko byleby był zadowolony.
Z perspektywy czasu nie żałuję, chociaż nauczyłam się, że nie warto się podawać komuś na tacy, ponieważ druga osoba tego nie będzie umiała odwzajemnić. Faceci tacy są po prostu pewnych rzeczy w życiu nie pokumają. Nauczyłam się też nie użalać się nad sobą i jakoś powoli złapać odpowiedni kierunek.
Jesteśmy razem już cztery lata i nie żałuję, bo mój chłopak jest dobry dla mnie, spuścił z tonu, stara się jak umie. Musi to pogodzić z własnymi problemami osobistymi.