20 Lis 2014, Czw 13:22, PID: 421874
@ferrarge
bardzo podoba mi się w Tobie chęć walki i uporczywa chęć zmiany sytuacji w której się znajdujesz. I to jest Twój prawdziwy sukces, to że nie pogrążasz się w swoich lękach, tylko chcesz im powiedzieć dosyć, teraz ja rządzę i będzie tak jak ja chcę.
To że czasem stajesz gdzieś na boku wydaje mi się całkiem zrozumiałe. Dawka emocji jest tak silna, że lepiej sobie w takiej sytuacji odpuścić niż być nadgorliwym i zafundować sobie ból głowy do końca dnia.
Oprócz tego, że konfrontujesz się z sytuacją lękową na pewno masz świadomość jak irracjonalne jest Twoje zachowanie. To jest bardzo ważne. Nie można pozwolić dojść do głosu toksycznym myślom: "wszyscy mnie obserwują, serce podchodzi mi do gardła!" bo tak na prawdę w zdecydowanej większości inni pasażerowie mają swoje plany, rzeczy do zrobienia i nie zaprzątają sobie głowy innymi oczekującymi na przystanku. Z resztą myślenie o sobie, że ktoś może mnie obserwować jest bardzo egocentryczne chyba, że jest się menelem ale taki nie przejmuje się takimi lękami, bo w rzeczywistości jest pogrążony w myślach jak uzbierać pieniądze na tani alkohol. I wydaje mi się, że to jest właśnie dobre rozwiązanie - nie koncentrować się na własnych lękach, lecz skoncentrować swoje myśli na innych przyjemniejszych rzeczach - np. skupić się na słuchanej muzyce, na grze w telefonie, a jak tylko pojawią się toksyczne myśli powiedzieć im wprost: " no gdzie, wasze uwagi są absurdalne, nudzi się wam?! Przymknijcie się wreszcie" i z powrotem wrócić do swojego rozpraszacza. Najpierw trzeba rozpocząć walkę ze swoimi toksycznymi myślami, nie pozwolić im się utrwalać, a objawy fizyczne będą z czasem słabnąć a ich częstotliwość zmniejszać się. Ostatecznie organizm nauczy się, że jest to zwykła sytuacja - po prostu czekanie na autobus.
Przepraszam za offtopic, ale byłem w podobnej sytuacji, którą udało mi rozwiązać powyższym sposobem - opracowanym metodą prób i błędów. Odczuwałem przeraźliwy lęk w podróżowaniu komunikacją. Potrafiłem przepuścić parę autobusów, oczekując na przyjazd tego najmniej zaludnionego. Kiedy już wsiadałem zalewał mnie zimny pot, serce w gardle, szum krwi w głowie. Najgorzej jak ktoś siadał na przeciwko - zdarzały się mroczki przed oczami i próba, żeby nie zemdleć, ucieczka z autobusu. Naprostowywanie się trwało u mnie ok. 1- 2 lata czyli do momentu w którym nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Obecnie (z 4 lata po), mogę śmiało walczyć na spojrzenia z innymi pasażerami, mogę śmiało o tym pisać bez lęku, że toksyczne emocje znowu się we mnie obudzą - są już dawno zniszczone. I to jest mój sukces :-D
bardzo podoba mi się w Tobie chęć walki i uporczywa chęć zmiany sytuacji w której się znajdujesz. I to jest Twój prawdziwy sukces, to że nie pogrążasz się w swoich lękach, tylko chcesz im powiedzieć dosyć, teraz ja rządzę i będzie tak jak ja chcę.
To że czasem stajesz gdzieś na boku wydaje mi się całkiem zrozumiałe. Dawka emocji jest tak silna, że lepiej sobie w takiej sytuacji odpuścić niż być nadgorliwym i zafundować sobie ból głowy do końca dnia.
Oprócz tego, że konfrontujesz się z sytuacją lękową na pewno masz świadomość jak irracjonalne jest Twoje zachowanie. To jest bardzo ważne. Nie można pozwolić dojść do głosu toksycznym myślom: "wszyscy mnie obserwują, serce podchodzi mi do gardła!" bo tak na prawdę w zdecydowanej większości inni pasażerowie mają swoje plany, rzeczy do zrobienia i nie zaprzątają sobie głowy innymi oczekującymi na przystanku. Z resztą myślenie o sobie, że ktoś może mnie obserwować jest bardzo egocentryczne chyba, że jest się menelem ale taki nie przejmuje się takimi lękami, bo w rzeczywistości jest pogrążony w myślach jak uzbierać pieniądze na tani alkohol. I wydaje mi się, że to jest właśnie dobre rozwiązanie - nie koncentrować się na własnych lękach, lecz skoncentrować swoje myśli na innych przyjemniejszych rzeczach - np. skupić się na słuchanej muzyce, na grze w telefonie, a jak tylko pojawią się toksyczne myśli powiedzieć im wprost: " no gdzie, wasze uwagi są absurdalne, nudzi się wam?! Przymknijcie się wreszcie" i z powrotem wrócić do swojego rozpraszacza. Najpierw trzeba rozpocząć walkę ze swoimi toksycznymi myślami, nie pozwolić im się utrwalać, a objawy fizyczne będą z czasem słabnąć a ich częstotliwość zmniejszać się. Ostatecznie organizm nauczy się, że jest to zwykła sytuacja - po prostu czekanie na autobus.
Przepraszam za offtopic, ale byłem w podobnej sytuacji, którą udało mi rozwiązać powyższym sposobem - opracowanym metodą prób i błędów. Odczuwałem przeraźliwy lęk w podróżowaniu komunikacją. Potrafiłem przepuścić parę autobusów, oczekując na przyjazd tego najmniej zaludnionego. Kiedy już wsiadałem zalewał mnie zimny pot, serce w gardle, szum krwi w głowie. Najgorzej jak ktoś siadał na przeciwko - zdarzały się mroczki przed oczami i próba, żeby nie zemdleć, ucieczka z autobusu. Naprostowywanie się trwało u mnie ok. 1- 2 lata czyli do momentu w którym nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Obecnie (z 4 lata po), mogę śmiało walczyć na spojrzenia z innymi pasażerami, mogę śmiało o tym pisać bez lęku, że toksyczne emocje znowu się we mnie obudzą - są już dawno zniszczone. I to jest mój sukces :-D