08 Lis 2014, Sob 16:58, PID: 419588
Ja zawsze uważałam, że osoby nieśmiałe bardziej o siebie dbają z powodu niskiej samooceny bo chcą ją podnieść ale może to tylko ja tak mam. Jakoś wyjątkowo ładna może nie jestem ale pamiętam, że zawsze dbałam o siebie bardziej niż rówieśniczki, choć może nie było tego specjalnie widać bo nie lubię się wyróżniać. Od czasu gdy dotarło do mnie, że jestem chora (depresja i fobia) i powinnam to leczyć poważniej już wzięłam się za siebie. Regularnie ćwiczę, staram się zdrowo odżywiać, maluję się, zafarbowałam włosy, a całe moje pieniądze wydaję na ubrania i kosmetyki (wtedy nic nie wydaję na jedzenie )
Z fobii dzięki temu nie wyszłam ale jakoś mi to pomaga. Samo to, jak patrze na swoje pomalowane paznokcie w dziwny sposób sprawia, że czuję się lepiej
Został mi tylko jeden problem - myślę, że za bardzo starałam się kontrolować to co jem, jak i kiedy jem i chyba to ciągłe myślenie o jedzeniu doprowadziło do tego, że kiedy moje samopoczucie trochę jest gorsze i chcę sobie sprawić przyjemność to zaczynam już nie jeść a po prostu żreć jakbym była głodzona wcześniej tygodniami. To aż niesamowite jaki mam pojemny żołądek bo tak go sobie rozciągłam
Jedzenie się stało jedną z największych przyjemności w moim życiu, choć dawniej byłam niejadkiem i musieli mnie do tego zmuszać.
Już nie wystarcza to, że nie piję żadnych tych słodzonych napojów, nawet soków, nie słodzę niczego, nie jem w fast foodach, mięso jem raz na ruski rok i przeważnie białe, nie kupuję gotowych dań bo to największy syf, staram się unikać też węglowodanów więc nie jem raczej białego chleba, makaronu, ryżu tylko bardziej wartościowy brązowy, brązowy chleb (wczoraj nawet upiekłam sobie sama), brązowe wszystko, różnego rodzaju kasze, ale to też w niewielkich ilościach, nabiału nie lubię więc też w małych ilościach, orzechów też sobie raczej odmawiam, więc zostają mi warzywa, owoce (ale w małych ilościach) i jeszcze raz warzywa. I wyglądałabym już jak anorektyczka gdyby nie to, że jak mam gorsze samopoczucie nie jem normalnie a po prostu obżeram się słodyczami i wszystkim co w zasięgu wzroku. To aż niesamowite jak rozciągłam sobie żołądek. Kocham jeść, bo trzeba coś w życiu kochać, nie?
Musiałam sobie nieźle rozregulować przemianę materii po tamtych wszystkich dietach i głodówkach, że teraz nie mogę stracić na wadzę.
Morał z tej bajki taki, żeby nigdy nie przesadzać z odchudzaniem, nie radzę brać się za diety typu Ana Boot Camp, głodówki, okna żywieniowe, 1000 kcal i poniżej. Nawet amfetaminę, ja, Placebo odradzam. Nie bądźmy desperatami. I nigdy nie szukajmy pocieszenia w jedzeniu. (A jeśli już to polecę brokuła bo przynajmniej zdrowy.)
Amen.
Z fobii dzięki temu nie wyszłam ale jakoś mi to pomaga. Samo to, jak patrze na swoje pomalowane paznokcie w dziwny sposób sprawia, że czuję się lepiej
Został mi tylko jeden problem - myślę, że za bardzo starałam się kontrolować to co jem, jak i kiedy jem i chyba to ciągłe myślenie o jedzeniu doprowadziło do tego, że kiedy moje samopoczucie trochę jest gorsze i chcę sobie sprawić przyjemność to zaczynam już nie jeść a po prostu żreć jakbym była głodzona wcześniej tygodniami. To aż niesamowite jaki mam pojemny żołądek bo tak go sobie rozciągłam
Jedzenie się stało jedną z największych przyjemności w moim życiu, choć dawniej byłam niejadkiem i musieli mnie do tego zmuszać.
Już nie wystarcza to, że nie piję żadnych tych słodzonych napojów, nawet soków, nie słodzę niczego, nie jem w fast foodach, mięso jem raz na ruski rok i przeważnie białe, nie kupuję gotowych dań bo to największy syf, staram się unikać też węglowodanów więc nie jem raczej białego chleba, makaronu, ryżu tylko bardziej wartościowy brązowy, brązowy chleb (wczoraj nawet upiekłam sobie sama), brązowe wszystko, różnego rodzaju kasze, ale to też w niewielkich ilościach, nabiału nie lubię więc też w małych ilościach, orzechów też sobie raczej odmawiam, więc zostają mi warzywa, owoce (ale w małych ilościach) i jeszcze raz warzywa. I wyglądałabym już jak anorektyczka gdyby nie to, że jak mam gorsze samopoczucie nie jem normalnie a po prostu obżeram się słodyczami i wszystkim co w zasięgu wzroku. To aż niesamowite jak rozciągłam sobie żołądek. Kocham jeść, bo trzeba coś w życiu kochać, nie?
Musiałam sobie nieźle rozregulować przemianę materii po tamtych wszystkich dietach i głodówkach, że teraz nie mogę stracić na wadzę.
Morał z tej bajki taki, żeby nigdy nie przesadzać z odchudzaniem, nie radzę brać się za diety typu Ana Boot Camp, głodówki, okna żywieniowe, 1000 kcal i poniżej. Nawet amfetaminę, ja, Placebo odradzam. Nie bądźmy desperatami. I nigdy nie szukajmy pocieszenia w jedzeniu. (A jeśli już to polecę brokuła bo przynajmniej zdrowy.)
Amen.