07 Lis 2014, Pią 4:25, PID: 419436
new one napisał(a):boję się nawet najbliższych mi ludzi.czasem przedmiotów:rewolwer, skakanka.(kiedyś chciałam się zabić)
ja wiem skad ten lek wynika, Internet mi wytłumaczył Najważniejsze zaznaczyłam pomarańczowym. ("Osobowość unikająca
Ktoś podał taki przykład pewnego zachowania: stoi sobie mężczyzna i czeka na pociąg, chce zapytać stojącą obok osobę o godzinę, lecz coś go blokuje. Dlaczego nie spyta o godzinę, to przecież takie proste i banalne? W przykładzie tym mogłoby chodzić o takie same mechanizmy, jak te w przypadku osobowości lękliwej (ja uważam, że trafniejszym terminem jest określenie "unikająca"). Sednem problemu zdaje się tu być obawa przed oceną. Ocena, o którą tu chodzi, nie jest jednak oceną rozumianą potocznie, lecz szeroko. Może się to wydać niepojęte (chyba, że zna się to z własnego doświadczenia), ale można obawiać się oceny przez innych, nawet w najbardziej zwyczajnych i prostych sytuacjach. W omawianej sytuacji człowiek, którego by spytano o godzinę mógłby oczywiście sobie przelotnie pomyśleć: "a co to, on nie ma swojego zegarka?", lub cokolwiek innego. Chociaż dla większości z nas nie ma to żadnego znaczenia - gdyż wiemy, że są to sytuacje normalne, nieuniknione i mogące dotyczyć każdego - dla niektórych osób są to sytuacje trudne, niemal paraliżujące.
Mój pacjent, który miał tego typu problemy, obawiał się nawet poprosić o zapałki w kiosku. Jak rozumieć tego typu zahamowania? Aby to zrozumieć, weźmy przykład zachowania, w którym opory są jak najbardziej zrozumiałe. Przeciętny mężczyzna przed pójściem do seksuologa, by opowiedzieć mu o swoich problemach ze wzwodem, prawdopodobnie odczuje opór. Jest to bowiem sytuacja, w której dość mocno się obnaża, ukazuje drugiemu swoją niemoc, swój brak. Ujawnia słabość. Przychodzi w potrzebie, przychodzi po prośbie. Jak się to ma do osobowości unikającej? Człowiek z osobowością lękliwą właśnie tego typu sytuacji chce uniknąć. Tyle tylko, że ten typ przyjmują dla niego niemal wszystkie sytuacje interpersonalne. Przecież nawet kupując w kiosku zapałki jakoś siebie ukazujemy – pokazujemy, że jesteśmy "kimś-kto-potrzebuje-zapałek". Bowiem w tym, co nazwałem oceną chodzi o trudności w ukazaniu własnego pragnienia, przyznania się przed samym sobą i wobec drugiego, że się czegoś nie ma i czegoś potrzebuje.
To, z kolei nasuwa prosty wniosek: osoba unikająca bardzo obawia się pokazać swoją słabość i niedoskonałość. Jeśliby wziąć literalnie i powierzchownie kryteria diagnostyczne tego zaburzenia zawarte w ICD-10 (co zapewne, w przypadku większości diagnoz psychiatrycznych ma miejsce), mamy obraz "biednej", zalęknionej i niepewnej siebie osoby (preferowanie w nazewnictwie terminu "osobowość lękliwa", także na tę tendencję wskazuje). Czy jednak jest to prawdą? Rzeczywiście, osoba unikająca cierpi na ciągłe obawy i zahamowania. Z drugiej jednak strony widzimy, że ktoś, kto tak bardzo boi się ukazania swego pragnienia i braku, chce zachować wizję siebie jako kogoś pełnego i w pewnym sensie doskonałego!
Aby lepiej to zrozumieć należy wprowadzić nowy termin: ja-idealne. Termin ten ma długą tradycję, gdyż wywodzi się od samego Zygmunta Freuda. Można go zresztą różnie rozumieć. Generalnie jest to jeden z tych terminów, które mają opisywać ów fakt, że nasze ja nie jest jednolite, że można zobaczyć różne jego aspekty, jak gdyby części.
Cóż to takiego owo ja-idealne? Jest to taka sfera w nas, w której uważamy się za doskonałych, pełnych, niczego nie potrzebujących, nie mających żadnego braku. Aby istnieć, "część" ta musi być izolowana od świata, gdyż rzeczywistość bardzo szybko by ją zweryfikowała i rozbiła. Przeciętnemu człowiekowi – że tak powiem – aż tak strasznie nie zależy na tym ja-idealnym i potrafi konfrontować się z rzeczywistością. Jednak niektóre osoby, szczególnie takie, których dzieciństwo było bardzo urazowe (różne formy braku opieki i ochrony), są bardzo przywiązane do swojego ja-idealnego. Dlaczego? Odpowiem krótko i upraszczając: po prostu rzeczywistość straszliwie zraniła ich ja i dlatego schroniły się w swoim ja-idealnym. To tak, jak ktoś chroni się przed złym życiem w świat marzeń. Osoby te niejako mówią: "Ok, tu mi nic nie wychodzi, jestem słaby i bezradny, tak dużo potrzebuję, a tak mało dostaję, ale to nie jest ważne, bo naprawdę jestem kimś innym". Tym samym żyją niejako życiem podwójnym – ich ja-realne jest jakie jest, lecz ich satysfakcja płynie przede wszystkim z ja-idealnego W tej głęboko schowanej części siebie są mocni, wspaniali i samowystarczalni.
Istnieje tu więc niejako "przeniesienie punktu ciężkości swojej tożsamości" z ja-realnego, z realnego życia, na ja-idealne. Rzeczywistość zaczyna być ignorowana, co przyjmuje na przykład takie przejawy, że człowiek czuje się kimś szczególnym i lepszym od innych pomimo tego, że na poziomie realnych osiągnięć nie ma niczego, co by to poczucie uzasadniało. Tak więc to, że jest wycofany, zalękniony, bez pracy, rodziny i osiągnięć nie znaczy bynajmniej, że tak właśnie się czuje.
A propos zagadkowego pisania...to ja chyba trace umiejetnosci logicznego formułowaina myśli
To o mnie.