21 Lip 2014, Pon 15:37, PID: 403932
sorry, chodziło mi o "świadome budowanie etycznych/moralnych zalet i cech charakteru". "Filozofii" użyłem jako synonimu tego wszystkiego, ale to jednak mylące.
Więc świadomie budujesz swój charakter, a opierasz się na etycznych/moralnych wytycznych zawartych w jakiejś filozofii. Ktoś uparty mógłby się przyczepić, że to również sztuczne, bo przecież nasza moralność powinna "naturalnie" wynikać z czegoś tam.
Dla mnie to jest plus, jeśli ktoś przemyśli siebie, wyznaczy sobie jakieś standardy i próbuje do nich dążyć, co przecież nie jest łatwe, bo można sobie różne rzeczy wymyślić, ale trzeba to jeszcze wprowadzić w życie.
Wracając do tematu autoprezentacji - są dwa rodzaje ludzi: jedyni uważają, że zawsze należy być sobą, być autentycznym, oraz tacy, którzy traktują autoprezentację instrumentalnie. I jedna i druga postawa ma swoje zalety i nie będę tutaj próbował rozstrzygać, która jest lepsza, ale dodam, że nawet ci z grupy 'always be yourself' też udają, choć robią to rzadziej i mniej świadomie.
Myślę jednak, że w wypadku fobików, to chyba dramat znaleźć się w gronie ludzi, którzy uważają, że zawsze należy być "sobą". Zastanawiam się jak wtedy przebiega proces myślowy u kogoś: "zawsze należy być sobą, a ja jestem tchórzliwą łajzą. Jak nie będę tchórzem, to jeszcze gorzej, bo będę udawać kogoś kim nie jestem". Szach-mat. Game over?
Więc świadomie budujesz swój charakter, a opierasz się na etycznych/moralnych wytycznych zawartych w jakiejś filozofii. Ktoś uparty mógłby się przyczepić, że to również sztuczne, bo przecież nasza moralność powinna "naturalnie" wynikać z czegoś tam.
Dla mnie to jest plus, jeśli ktoś przemyśli siebie, wyznaczy sobie jakieś standardy i próbuje do nich dążyć, co przecież nie jest łatwe, bo można sobie różne rzeczy wymyślić, ale trzeba to jeszcze wprowadzić w życie.
Wracając do tematu autoprezentacji - są dwa rodzaje ludzi: jedyni uważają, że zawsze należy być sobą, być autentycznym, oraz tacy, którzy traktują autoprezentację instrumentalnie. I jedna i druga postawa ma swoje zalety i nie będę tutaj próbował rozstrzygać, która jest lepsza, ale dodam, że nawet ci z grupy 'always be yourself' też udają, choć robią to rzadziej i mniej świadomie.
Myślę jednak, że w wypadku fobików, to chyba dramat znaleźć się w gronie ludzi, którzy uważają, że zawsze należy być "sobą". Zastanawiam się jak wtedy przebiega proces myślowy u kogoś: "zawsze należy być sobą, a ja jestem tchórzliwą łajzą. Jak nie będę tchórzem, to jeszcze gorzej, bo będę udawać kogoś kim nie jestem". Szach-mat. Game over?