18 Lip 2014, Pią 17:51, PID: 403534
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Lip 2014, Pią 18:05 przez aloneinlife.)
Pytanie, kiedy dowiedziałem się, że mam fobię społeczną, to właściwie dwa różne pytania. Pierwsze - kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem inni niż pozostali ludzie? Odpowiedź jest prosta - pierwszego dnia w przedszkolu. Minęło już ćwierć wieku, ale dla mnie była to tak ogromna trauma, że doskonale pamiętam ją do dziś. Wszedłem tam z mamą, a po chwili zorientowałem się, że mamy już tam nie było. Wtedy doznałem swojego pierwszego ataku skrajnej paniki. Od tej pory wiedziałem już, że jestem inny. Pozostałe dzieci to były jakieś obce istoty, kompletnie niezrozumiałe i całkowicie swobodne w sytuacji, która dla mnie była ekstremalnie przerażająca.
Kolejne lata tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że jestem wadliwy i mam nieakceptowalne problemy, których inni ludzie nie potrafią sobie nawet wyobrazić. Dopiero w wieku 26 lat dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak "fobia społeczna" i po raz pierwszy pojawiła się nadzieja, że może moje dolegliwości jednak da się przyjąć do wiadomości, nazwać, a może nawet leczyć. Oczywiście idąc pierwszy raz do psychiatry potwornie się denerwowałem. Bałem się, że psychiatra może nie słyszał o fobii społecznej i wyrzuci mnie z gabinetu twierdząc, że tam przychodzą ludzie z prawdziwymi problemami, podczas gdy ja marnuję jego czas robiąc problemy z najprostszych rzeczy. Albo, co gorsza, że doskonale wie o fobii społecznej, ale ja z jakiegoś powodu nie pasuję do jej definicji (np. dlatego, że fobia ma charakter nabyty, a mi się wydawało, że z takimi problemami już się urodziłem - w rzeczywistości zawdzięczam je niedotlenieniu okołoporodowemu), więc nie zasługuję na żadną pomoc, tylko mam wreszcie przestać robić problemy z najprostszych rzeczy.
Na szczęście nic takiego nie nastąpiło i psychiatra stwierdziła, że z całą pewnością mam bardzo wyraźną fobię społeczną.
Kolejne lata tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że jestem wadliwy i mam nieakceptowalne problemy, których inni ludzie nie potrafią sobie nawet wyobrazić. Dopiero w wieku 26 lat dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak "fobia społeczna" i po raz pierwszy pojawiła się nadzieja, że może moje dolegliwości jednak da się przyjąć do wiadomości, nazwać, a może nawet leczyć. Oczywiście idąc pierwszy raz do psychiatry potwornie się denerwowałem. Bałem się, że psychiatra może nie słyszał o fobii społecznej i wyrzuci mnie z gabinetu twierdząc, że tam przychodzą ludzie z prawdziwymi problemami, podczas gdy ja marnuję jego czas robiąc problemy z najprostszych rzeczy. Albo, co gorsza, że doskonale wie o fobii społecznej, ale ja z jakiegoś powodu nie pasuję do jej definicji (np. dlatego, że fobia ma charakter nabyty, a mi się wydawało, że z takimi problemami już się urodziłem - w rzeczywistości zawdzięczam je niedotlenieniu okołoporodowemu), więc nie zasługuję na żadną pomoc, tylko mam wreszcie przestać robić problemy z najprostszych rzeczy.
Na szczęście nic takiego nie nastąpiło i psychiatra stwierdziła, że z całą pewnością mam bardzo wyraźną fobię społeczną.