14 Lip 2014, Pon 12:51, PID: 402838
Witam wszystkich, jestem tutaj nowa
Nie do końca wiem, czy jestem fobikiem czy nie, jednak przeglądając to forum, znalazłam tutaj mnóstwo osób z problemami podobnymi do tych, które mam ja sama.
Przychylam się do opinii tych, którzy twierdzą, że często niekonstruktywnie krytyczna, bądź nadopiekuńcza rodzinka mogą być przyczyną problemów. Jestem tego przykładem. Nie mam rodzeństwa, rodzice więc z jednej strony wiecznie narzekają, że nie jestem samodzielna, z drugiej strony, gdy chcę się wykazać, to próbują mnie hamować. Na przykład: moja mama ciągle narzeka, że czemu nie gotuję i nie rozpalam w kominku, wtedy na coś bym się przydała, nie byłabym ciężarem. Ok, nabrałam chęci. Podchodzę do kuchni, a tu mama: "Nie, nie ucz się teraz, bo składniki zmarnujesz i nabrudzisz" eee? Chcę rozpalić w kominku, mama mi zabiera i "Zostaw to, oparzysz się, to drewno jest ciężkie" etc etc. Tata ma trochę więcej dystansu, jednak widzę wyraźnie, że z jednej strony chcą bym funkcjonowała samodzielnie, z drugiej jednak panicznie o mnie się boją.
Najlepiej dogaduję się z dziadkami i wujkiem (czasem walnie dziwnym żarcikiem, ale poza tym jest spoko). Regularnie jestem namawiana do uczestniczenia w imprezach rodzinnych, których nie lubię. Obecna sytuacja i tak jest lepsza niż wcześniej, bo parę razy tupnęłam nogą, co skonczyło się spięciem, ale przynajmniej wyszłam na swoje. To, co mnie najbardziej denerwuje, to sytuacje, w których np. ktoś z rodziny prosi nas o bycie świadkami na ślubie, chrzestnymi itp. Rodzice nigdy nie odmawiają, bo "dziecku się nie odmawia", "bo nie wypada" itp. (Mnie na szczęście nie poproszono jeszcze ani razu). O tyle ciekawe jest to, że nie widzę, by funkcjonowało to w otoczeniu, ludzie swobodnie odmawiają, bo: to nie dziecko prosi, a jego rodzice (dziecko jako niemowlak tak naprawdę samo jeszcze nie ogarnia, co się wokół niego dzieje), poza tym bycie chrzestnym, czy swiadkiem to duży obowiązek, trzeba mieć rezerwy finansowe (ja nie mam) i ogólnie być obytym w tych tematach.
Na szczęście jestem teraz w związku z pewnym chłopakiem i on pomaga mi powoli uniezależniać się od rodziny. Jeszcze z rok, półtora drogi przed nami, ale wierzę, że się uda
Nie do końca wiem, czy jestem fobikiem czy nie, jednak przeglądając to forum, znalazłam tutaj mnóstwo osób z problemami podobnymi do tych, które mam ja sama.
Przychylam się do opinii tych, którzy twierdzą, że często niekonstruktywnie krytyczna, bądź nadopiekuńcza rodzinka mogą być przyczyną problemów. Jestem tego przykładem. Nie mam rodzeństwa, rodzice więc z jednej strony wiecznie narzekają, że nie jestem samodzielna, z drugiej strony, gdy chcę się wykazać, to próbują mnie hamować. Na przykład: moja mama ciągle narzeka, że czemu nie gotuję i nie rozpalam w kominku, wtedy na coś bym się przydała, nie byłabym ciężarem. Ok, nabrałam chęci. Podchodzę do kuchni, a tu mama: "Nie, nie ucz się teraz, bo składniki zmarnujesz i nabrudzisz" eee? Chcę rozpalić w kominku, mama mi zabiera i "Zostaw to, oparzysz się, to drewno jest ciężkie" etc etc. Tata ma trochę więcej dystansu, jednak widzę wyraźnie, że z jednej strony chcą bym funkcjonowała samodzielnie, z drugiej jednak panicznie o mnie się boją.
Najlepiej dogaduję się z dziadkami i wujkiem (czasem walnie dziwnym żarcikiem, ale poza tym jest spoko). Regularnie jestem namawiana do uczestniczenia w imprezach rodzinnych, których nie lubię. Obecna sytuacja i tak jest lepsza niż wcześniej, bo parę razy tupnęłam nogą, co skonczyło się spięciem, ale przynajmniej wyszłam na swoje. To, co mnie najbardziej denerwuje, to sytuacje, w których np. ktoś z rodziny prosi nas o bycie świadkami na ślubie, chrzestnymi itp. Rodzice nigdy nie odmawiają, bo "dziecku się nie odmawia", "bo nie wypada" itp. (Mnie na szczęście nie poproszono jeszcze ani razu). O tyle ciekawe jest to, że nie widzę, by funkcjonowało to w otoczeniu, ludzie swobodnie odmawiają, bo: to nie dziecko prosi, a jego rodzice (dziecko jako niemowlak tak naprawdę samo jeszcze nie ogarnia, co się wokół niego dzieje), poza tym bycie chrzestnym, czy swiadkiem to duży obowiązek, trzeba mieć rezerwy finansowe (ja nie mam) i ogólnie być obytym w tych tematach.
Na szczęście jestem teraz w związku z pewnym chłopakiem i on pomaga mi powoli uniezależniać się od rodziny. Jeszcze z rok, półtora drogi przed nami, ale wierzę, że się uda