10 Sty 2014, Pią 1:24, PID: 376064
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Sty 2014, Pią 1:28 przez Zasió.)
No tak, miałem napisać to wcześniej, ale się w jęzor ugryzłem, a widzę, że niepotrzebnie:
Przyszły laski i już: "nie stresuj, się, nie przejmuj, masz czas, zaakceptuj siebie, nieśmiałość częścią nas, och, ach (westchnięcie egzaltowanej szlachcianki), fobia nie taka straszna" - każda laska oczywiście z adorującym ją bojfriendem, a i psiapsióły się znajdą, rzecz jasna. Tacy najlepiej rozumieją, czym jest kompletna pustka dookoła. (a jak rozumieli, to widać juz całkiem zapomnieli - bo to dawno i nieprawda)
Po co od razu przywoływać te skrajności, zę "ja nie chodziłam na huczne impry, nie miałam setki znajomych z całej szkoły ble ble ble. Niektórzy tutaj - np. ja - pewnie nigdy nie mieli nawet małej, zgranej grupki znajomych (ok, powiedzmy - ale to nie był tak naprawdę ten ciężar gatunkowy, cos o wiele mniej intensywnego - że sam coś takiego miałem na studiach, ale jak to na studiach, tylko - co oznaczało ze dwa albo trzy "imprezowe" spotkania, dwa albo trzy w całym moim życiu - na pierwszym i drugim roku, a i tak byłem kimś na doczepkę i nikt nie był ze mną bliżej, jeśli w ogóle, emocjonalnie czy towarzysko związany) a o luksusie jakim jest dziewczyna/chłopak mogą wciąż tylko marzyć.
No ale pasja jest najważniejsza. Niestety jako "typ nr 5" z obrazka Ravena mogę sobie, z inteligencją łysego Seby, pozwolić tylko na gry komputerowe. No to idę grać.
Przyszły laski i już: "nie stresuj, się, nie przejmuj, masz czas, zaakceptuj siebie, nieśmiałość częścią nas, och, ach (westchnięcie egzaltowanej szlachcianki), fobia nie taka straszna" - każda laska oczywiście z adorującym ją bojfriendem, a i psiapsióły się znajdą, rzecz jasna. Tacy najlepiej rozumieją, czym jest kompletna pustka dookoła. (a jak rozumieli, to widać juz całkiem zapomnieli - bo to dawno i nieprawda)
Po co od razu przywoływać te skrajności, zę "ja nie chodziłam na huczne impry, nie miałam setki znajomych z całej szkoły ble ble ble. Niektórzy tutaj - np. ja - pewnie nigdy nie mieli nawet małej, zgranej grupki znajomych (ok, powiedzmy - ale to nie był tak naprawdę ten ciężar gatunkowy, cos o wiele mniej intensywnego - że sam coś takiego miałem na studiach, ale jak to na studiach, tylko - co oznaczało ze dwa albo trzy "imprezowe" spotkania, dwa albo trzy w całym moim życiu - na pierwszym i drugim roku, a i tak byłem kimś na doczepkę i nikt nie był ze mną bliżej, jeśli w ogóle, emocjonalnie czy towarzysko związany) a o luksusie jakim jest dziewczyna/chłopak mogą wciąż tylko marzyć.
No ale pasja jest najważniejsza. Niestety jako "typ nr 5" z obrazka Ravena mogę sobie, z inteligencją łysego Seby, pozwolić tylko na gry komputerowe. No to idę grać.