13 Paź 2013, Nie 20:31, PID: 367141
Jakiś czas temu na innym forum napisałem posta o podobnej tematyce. Skrócę może jego sens - fobikowi nastoletniemu jest lżej, bo większość jego problemów jest usprawiedliwiona wiekiem. Mając naście lat mamy większe przyzwolenie na siedzenie w domu i fobikowanie, zarówno przed sobą, jak i ze strony otoczenia. Ot, młody, wystraszony, nic nie musi, niech się lęka. Wyrośnie.
Problem się pojawia po dwudziestce. Zahukany fobik dalej siedzi w domu, jego rówieśnicy nabierają doświadczeń, coraz odważniej wkraczają w dorosłe życie. Co gorsze - pojawiają się ludzie od nas młodsi, którzy korzystają z życia o wiele bardziej niż fobik. Nagle mamy 25 lat, nie przeżyliśmy nic, ludzie już znacznie od nas młodsi zaczynają mieć większe życiowe doświadczenie niż my, a nasz często jedyny atut - młodość - przestaje mieć znaczenie. I wtedy zaczyna się problem.
Ja mimo wszystko jestem optymistą, bo ciągle wierzę, że nowe życie można zacząć w każdej chwili i naprawdę bardzo dużo zależy od nas. Jeżeli staniemy się nienawidzącymi wszystkich trzydziestolatkami, to faktycznie marne szanse że się coś zmieni. Co są bowiem ludzie dookoła winni, że jesteśmy zacofani? Co gorsza - jak ktoś ma tendencję do myślenia "cała młodość zmarnowana, nie pływałem nago w jeziorze, dup na prywatkach nie dymałem, marihunany nie paliłem, boshe jestem beznadziejni" to znak, że faktycznie jest beznadziejny, ale nie dlatego, że tych rzeczy nie robił, tylko dlatego, że przez takie pierdoły sam się ocenia
Generalnie temat długi i szeroki, można książki pisać.
Problem się pojawia po dwudziestce. Zahukany fobik dalej siedzi w domu, jego rówieśnicy nabierają doświadczeń, coraz odważniej wkraczają w dorosłe życie. Co gorsze - pojawiają się ludzie od nas młodsi, którzy korzystają z życia o wiele bardziej niż fobik. Nagle mamy 25 lat, nie przeżyliśmy nic, ludzie już znacznie od nas młodsi zaczynają mieć większe życiowe doświadczenie niż my, a nasz często jedyny atut - młodość - przestaje mieć znaczenie. I wtedy zaczyna się problem.
Ja mimo wszystko jestem optymistą, bo ciągle wierzę, że nowe życie można zacząć w każdej chwili i naprawdę bardzo dużo zależy od nas. Jeżeli staniemy się nienawidzącymi wszystkich trzydziestolatkami, to faktycznie marne szanse że się coś zmieni. Co są bowiem ludzie dookoła winni, że jesteśmy zacofani? Co gorsza - jak ktoś ma tendencję do myślenia "cała młodość zmarnowana, nie pływałem nago w jeziorze, dup na prywatkach nie dymałem, marihunany nie paliłem, boshe jestem beznadziejni" to znak, że faktycznie jest beznadziejny, ale nie dlatego, że tych rzeczy nie robił, tylko dlatego, że przez takie pierdoły sam się ocenia
Generalnie temat długi i szeroki, można książki pisać.