26 Cze 2013, Śro 23:05, PID: 355975
Judas: Nie wiem, co ludzi interesuje a co nie, gdyż nie znam wszystkich ludzi na całym świecie. Wiem natomiast, co mnie zawsze interesowało w sobie a co nie interesowało, bez względu na to, czy było to zepsute czy nie. I wyobraź sobie, że interesowało mnie kompletnie wszystko. Stąd za dużo pytań w mojej głowie i różne zaburzenia (pośrednio). Ale o tym nie będę się rozwodziła dłużej.
Właśnie się mylisz, moje życie w końcu, bardzo powoli, ale zaczyna się naprawiać. REALNIE a nie poprzez uciekanie w kolejne mechanizmy obronne. Właśnie teraz, dokładnie 2 tygodnie temu dopiero ''odkryłam'', że mam możliwość wpływania na swoje życie.
Moje życie nigdy nie miało sensu. I nadal nie ma. ALE W PRZYSZŁOŚCI chciałabym po prostu żyć, bez myślenia o tym, po co, dlaczego (bez skrajności, bez przesady, nie zrozum tego źle). Nie dla kogoś, nie po coś konkretnego, tylko dla każdej przyszłej pozytywnej albo i negatywnej chwili, która mnie spotka. Nie po coś, tylko po prostu. Bo będę tego chciała.
Jedno się zgadza, jestem cholernie zagubiona. Dlatego szukam a nie czekam, jak robiłam dotychczas. I nie plącze mi nic, bo nie przyjmuję wszystkiego do siebie automatycznie. Poznaję inne sposoby życia, patrzenia, myślenia i wyciągam dla siebie to, co uważam za słuszne. Z WŁASNEJ ŚWIADOMEJ WOLI a nie jak dziecko we mgle.
Niczego nie muszę. I nie sądzę, żebyś Ty wiedział, czego mi potrzeba. Człowiek umie sam się ostrzyc xD Nie muszę sobie wcale pomóc. Mogę się stoczyć na samo dno a mogę się odbić i dążyć w drugą stronę.
Jednak, jak pewnie wiesz, stany psychiczne, zaburzone, nie da się wyleczyć jednym złotym środkiem, nie wystarczy znaleźć klucza, jakiegoś drogowskazu, który pozwoli już na zawsze iść tylko w górę lecz zdarzają się upadki, zawroty, raz się chce, za chwilę się nie chce, ma się założenie leczenia, po czym opada i chce się jedynie zabić. To nie grypa, gdzie branie lekarstw gwarantuje (zazwyczaj) powrót do zdrowia. I zastanawia mnie, czy sam masz/miałeś problem i mówisz to na podstawie własnych przeżyć czy bawisz się w znawcę życia (bez urazy)?
Właśnie się mylisz, moje życie w końcu, bardzo powoli, ale zaczyna się naprawiać. REALNIE a nie poprzez uciekanie w kolejne mechanizmy obronne. Właśnie teraz, dokładnie 2 tygodnie temu dopiero ''odkryłam'', że mam możliwość wpływania na swoje życie.
Moje życie nigdy nie miało sensu. I nadal nie ma. ALE W PRZYSZŁOŚCI chciałabym po prostu żyć, bez myślenia o tym, po co, dlaczego (bez skrajności, bez przesady, nie zrozum tego źle). Nie dla kogoś, nie po coś konkretnego, tylko dla każdej przyszłej pozytywnej albo i negatywnej chwili, która mnie spotka. Nie po coś, tylko po prostu. Bo będę tego chciała.
Jedno się zgadza, jestem cholernie zagubiona. Dlatego szukam a nie czekam, jak robiłam dotychczas. I nie plącze mi nic, bo nie przyjmuję wszystkiego do siebie automatycznie. Poznaję inne sposoby życia, patrzenia, myślenia i wyciągam dla siebie to, co uważam za słuszne. Z WŁASNEJ ŚWIADOMEJ WOLI a nie jak dziecko we mgle.
Niczego nie muszę. I nie sądzę, żebyś Ty wiedział, czego mi potrzeba. Człowiek umie sam się ostrzyc xD Nie muszę sobie wcale pomóc. Mogę się stoczyć na samo dno a mogę się odbić i dążyć w drugą stronę.
Jednak, jak pewnie wiesz, stany psychiczne, zaburzone, nie da się wyleczyć jednym złotym środkiem, nie wystarczy znaleźć klucza, jakiegoś drogowskazu, który pozwoli już na zawsze iść tylko w górę lecz zdarzają się upadki, zawroty, raz się chce, za chwilę się nie chce, ma się założenie leczenia, po czym opada i chce się jedynie zabić. To nie grypa, gdzie branie lekarstw gwarantuje (zazwyczaj) powrót do zdrowia. I zastanawia mnie, czy sam masz/miałeś problem i mówisz to na podstawie własnych przeżyć czy bawisz się w znawcę życia (bez urazy)?