14 Maj 2013, Wto 22:42, PID: 350841
No jasne, że się zastanawiałam, trudno byłoby nie Przyczyną moich problemów był mój błędny obraz siebie i otaczającego mnie świata, który z kolei doprowadził mnie do odsuwania się od ludzi.
Po dwóch latach liceum kiedy odeszła moja koleżanka, przestałam się do kogokolwiek z mojej klasy odzywać, coraz bardziej wpadając w 'czarną dziurę'.
Tak więc przez dwa lata gromadziłam w sobie napięcie emocjonalne i fizyczne. Oprócz ciągłego poczucia winy wynikającego z niemożności zmiany tej sytuacji towarzyszyły mi przy tym różne objawy somatyczne - przyspieszone bicie serca, krótki oddech, uczucie jakbym była pijana, czerwienienie się, drżenie itd. W ten sposób doprowadzałam moją psychikę i ciało do wyczerpania. Jednocześnie wpajałam sobie pewien rodzaj zachowań.
Pół roku po skończeniu liceum chociaż chciałam żyć normalnie zaczęły mi się 'wydawać' różne rzeczy. Nie mogłam przejść przez ulicę, wejść do sklepu, stopniowo cały świat zewnętrzny stawał się dla mnie męczący, przestawałam panować nad swoim ciałem, odruchami, zaczęły się dziać ze mną różne absurdalne rzeczy. To, jak zachowywałam się w liceum zaczęło się przekładać na świat zewnętrzny, przestało mieć znaczenie gdzie jestem.
Najgorszy był kolejny rok w którym zupełnie nie miałam kontaktu z rzeczywistością, nawet nie do końca zdawałam sobie sprawę, że to we mnie jest problem, bo ciągle 'wydawało' mi się, że to przez innych.
Po ok. roku te objawy stały się trochę lżejsze, co nie znaczy że znośne. Nadal czułam się zupełnie zamknięta, ograniczona przez własne ciało i umysł.
To napięcie było tak duże, że musiałam być jakby ponad nim, wmawiając sobie, że to co odczuwam, nie jest obiektywnie prawdziwe, jest to moje odczucie zniekształcone przez napięcie. Było to bardzo ciężkie, bo strona emocjonalno - fizyczna mówiła mi, że to nie we mnie jest problem, tylko w świecie zewnętrznym, a racjonalna, że zdrowi ludzie mogą normalnie się poruszać, śmiać się itd. Bo przeszkadzało mi praktycznie wszystko, co robili inni. Normalne zachowania odbierałam jako atak.
Wtedy zaczęłam się śmiać. Wraz z napięciem fizycznym zmieniała się moja psychika. Okazało się, że np. moje problemy z jedzeniem i to, że 'przeszkadzało mi' jak ktoś obok mnie je było spowodowane spiętymi mięśniami szczęki.
Z każdym dniem śmiechoterapii i coraz bardziej rozluźnionym ciałem odsłaniał mi się świat taki jakim go widzą ludzie bez fs. Kiedy już zupełnie pozbędę się napięcia fizycznego wiem, że ono nie wróci, bo - było ono rezultatem mojej izolacji, która była wynikiem mojego błędnego obrazu rzeczywistości, 'zasłony ' między mną a światem, a w tej chwili tej zasłony, czegoś co mi przeszkadza w byciu sobą już nie ma.
Jest jeszcze trochę napięcia, które było w całym ciele i zmuszało mnie ono do działań, które były absurdalne. Z każdym dniem jest go coraz mniej i z każdym dniem jestem coraz bardziej swobodna - zarówno fizycznie jak i psychicznie.
W skrócie - tak, wraz z pozbywaniem się napięcia zauważam bardzo dużą zmianę myślenia, wiem, że napięcia nie wrócą, bo widzę świat coraz normalniej. Kiedy napięcie w moim ciele zniknie całkiem, zniknie również napięcie psychiczne, będę widzieć świat po prostu jak inni ludzie, bez obciążenia które było wcześniej.
Przez pewien etap systematycznie gromadziłam napięcie, teraz się go systematycznie pozbywam, w pewnym momencie dojdzie do zupełnego 'oczyszczenia' organizmu i świat będzie takim jakim jest.
Śmiejąc się działam jednocześnie na ciało i umysł. 'Wygrywam' z organizmu pewien schemat zachowań, który był wynikiem ciągłego stresu i izolacji.
Po dwóch latach liceum kiedy odeszła moja koleżanka, przestałam się do kogokolwiek z mojej klasy odzywać, coraz bardziej wpadając w 'czarną dziurę'.
Tak więc przez dwa lata gromadziłam w sobie napięcie emocjonalne i fizyczne. Oprócz ciągłego poczucia winy wynikającego z niemożności zmiany tej sytuacji towarzyszyły mi przy tym różne objawy somatyczne - przyspieszone bicie serca, krótki oddech, uczucie jakbym była pijana, czerwienienie się, drżenie itd. W ten sposób doprowadzałam moją psychikę i ciało do wyczerpania. Jednocześnie wpajałam sobie pewien rodzaj zachowań.
Pół roku po skończeniu liceum chociaż chciałam żyć normalnie zaczęły mi się 'wydawać' różne rzeczy. Nie mogłam przejść przez ulicę, wejść do sklepu, stopniowo cały świat zewnętrzny stawał się dla mnie męczący, przestawałam panować nad swoim ciałem, odruchami, zaczęły się dziać ze mną różne absurdalne rzeczy. To, jak zachowywałam się w liceum zaczęło się przekładać na świat zewnętrzny, przestało mieć znaczenie gdzie jestem.
Najgorszy był kolejny rok w którym zupełnie nie miałam kontaktu z rzeczywistością, nawet nie do końca zdawałam sobie sprawę, że to we mnie jest problem, bo ciągle 'wydawało' mi się, że to przez innych.
Po ok. roku te objawy stały się trochę lżejsze, co nie znaczy że znośne. Nadal czułam się zupełnie zamknięta, ograniczona przez własne ciało i umysł.
To napięcie było tak duże, że musiałam być jakby ponad nim, wmawiając sobie, że to co odczuwam, nie jest obiektywnie prawdziwe, jest to moje odczucie zniekształcone przez napięcie. Było to bardzo ciężkie, bo strona emocjonalno - fizyczna mówiła mi, że to nie we mnie jest problem, tylko w świecie zewnętrznym, a racjonalna, że zdrowi ludzie mogą normalnie się poruszać, śmiać się itd. Bo przeszkadzało mi praktycznie wszystko, co robili inni. Normalne zachowania odbierałam jako atak.
Wtedy zaczęłam się śmiać. Wraz z napięciem fizycznym zmieniała się moja psychika. Okazało się, że np. moje problemy z jedzeniem i to, że 'przeszkadzało mi' jak ktoś obok mnie je było spowodowane spiętymi mięśniami szczęki.
Z każdym dniem śmiechoterapii i coraz bardziej rozluźnionym ciałem odsłaniał mi się świat taki jakim go widzą ludzie bez fs. Kiedy już zupełnie pozbędę się napięcia fizycznego wiem, że ono nie wróci, bo - było ono rezultatem mojej izolacji, która była wynikiem mojego błędnego obrazu rzeczywistości, 'zasłony ' między mną a światem, a w tej chwili tej zasłony, czegoś co mi przeszkadza w byciu sobą już nie ma.
Jest jeszcze trochę napięcia, które było w całym ciele i zmuszało mnie ono do działań, które były absurdalne. Z każdym dniem jest go coraz mniej i z każdym dniem jestem coraz bardziej swobodna - zarówno fizycznie jak i psychicznie.
W skrócie - tak, wraz z pozbywaniem się napięcia zauważam bardzo dużą zmianę myślenia, wiem, że napięcia nie wrócą, bo widzę świat coraz normalniej. Kiedy napięcie w moim ciele zniknie całkiem, zniknie również napięcie psychiczne, będę widzieć świat po prostu jak inni ludzie, bez obciążenia które było wcześniej.
Przez pewien etap systematycznie gromadziłam napięcie, teraz się go systematycznie pozbywam, w pewnym momencie dojdzie do zupełnego 'oczyszczenia' organizmu i świat będzie takim jakim jest.
Śmiejąc się działam jednocześnie na ciało i umysł. 'Wygrywam' z organizmu pewien schemat zachowań, który był wynikiem ciągłego stresu i izolacji.