06 Kwi 2013, Sob 12:16, PID: 345997
SpaceDementia napisał(a):W miarę jak coraz bardziej radzę sobie z nieśmiałością to okazuje się, że ona nie jest największym problemem. A może to też jakiś rodzaj nieśmiałości, że boję się zaufać ludziom i jakoś się otworzyć? Odsunęłam się od ludzi bo zraziłam się do nich (przez takie tam niefajne doświadczenia), a w efekcie oni odsunęli się ode mnie. Teraz męczę się ze samotnością ale nie potrafię nawiązać dobrych relacji z innymi chociaż tak mi na tym zależy. Może mieliście podobny problem i coś mi doradzicie?
Myślę, że na forum wielu ludzi ma taki problem. Złe doświadczenia powodują, że się odsuwamy od innych. Jeżeli uczymy się, że ludzie ranią, to po co się otwierać. Zamykamy się w sobie. Czasem nawet zaczynamy się przyzwyczajać do bycia samemu. Ale w środku potrzebujemy bycia z innymi. Im dłużej człowiek jest sam, tym bardziej pogłębia się to poczucie wyobcowania i trudniej potem wrócić do ludzi i tworzyć zdrowe relacje. Ja mam podobnie. Przez długi okres wmawiałem sobie, że samemu najlepiej. W końcu dotarło do mnie jak bardzo potrzebuje takich bliskich relacji z ludźmi. Im bardziej się odsuwasz, tym bardziej pragniesz bycia z ludźmi. Wtedy może Ci za bardzo zależeć. Nie da się przeskoczyć i od razu mieć paczki przyjaciół. Trzeba wyluzować. Może doceń to co jest, zwykłą rozmowę o pierdołach, to że ktoś się uśmiechnie, komuś powiesz dzień dobry. Nie oczekuj od razu że poznasz przyjaciela na całe życie. Nie każdy musi nas lubić i nie ma w tym nic złego. Często jest tak, że głód bliskości powoduje, że komuś za bardzo zależy, wtedy inni mogą czuć się osaczeni i się odsuwają. Trzeba z tym uważać. Poza tym jak za szybko się otwieramy, za bardzo chcemy, to potem łatwiej nas zranić. Dlatego dobrze robić to powoli, swoim tempem.