25 Mar 2013, Pon 16:56, PID: 344526
Dziś w biurze wszyscy chyba sprzysięgli się przeciwko mnie. Co chwilę ktoś przyłazi, wszyscy oprócz mnie się odzywają, ha ha ha, hi hi hi, gadugadu, pieprzupieprzu. Od czasu do czasu ekstrawertyczny atak na moją osobę ("jesteśmy w grupie, wolno nam!!!", kotłuje im się zapewne w łepetynach), który kwituję błyskotliwym "mhm", bo nawet gdybym chciał odpowiedzieć coś więcej, nie mam na to szans - dla ludzi k*wa ważne jest tylko by mówić, nie by kogoś słuchać; zaczynam coś mówić i od razu zostaje mi przerwane; przepraszam za mój brak siły przebicia, co? macie to w dup*e? aha. W całym tym rejwachu niczym echo pobrzmiewa: "trzeba wrzeszczeć, trzeba być głośno, bo to jest normalne!!!". Ludzie w grupie są dziwni. Jednocześnie wiem jak żałosna jest przy tym moja postawa - gdy ktoś rozmawia tylko ze mną, jest najlepszym przyjacielem, gdy z kimś innym - najgorszym wrogiem.
Ech, nie wiem po co to pisać, nie wygląda zbyt dobrze i nic nie wnosi do tematu. Nie pisałbym, gdybym miał z kim o tym pogadać.
... mruczy taka coś pod nosem i kończy "prawda, Piotrek?". Jasne, k*wa, że cię słuchałem i wiem o czym mówisz. Śmiej się, śmiej. Faktycznie śmieszna jesteś.
Tak naprawdę to wszystko przez logofobię
Ech, nie wiem po co to pisać, nie wygląda zbyt dobrze i nic nie wnosi do tematu. Nie pisałbym, gdybym miał z kim o tym pogadać.
... mruczy taka coś pod nosem i kończy "prawda, Piotrek?". Jasne, k*wa, że cię słuchałem i wiem o czym mówisz. Śmiej się, śmiej. Faktycznie śmieszna jesteś.
Tak naprawdę to wszystko przez logofobię