17 Paź 2012, Śro 23:28, PID: 321252
Mój problem jest prosty. Przeżywam silne napady lęku gdy ktoś stoi za mną, zwłaszcza znajomy, a ja nie mam wyjścia. Przejście z tyłu Kościoła, gdzie zwykle podpieram drzwi, na przód do komuni, to uczucie, jakbym przeniósł ogromny ciężar. Ciśnienie 200/100, nogi miekkie, gorąco, coś blokuje mi płuca, pot... ale wytrzymuję, a gdy wrócę na miejsce, czuję się jak po dniu maratonu...
A w przyszłym roku wesele... przyjęcie ok, zawsze można wyjść na powietrze, do ubikacji... no i siedzisz przodem do ludzi. Ale ślub Kościelny to najczarniejszy z koszmarów... I muszę go wytrzymać z podniesioną głową. Dla mej lubej, dla 150 członków rodziny, którzy będą stali za mną i gapili się we mnie. A ja z przodu, bez możliwości wyjścia, będę cierpiał najgorsze katusze znane ludzkości... I nie wiem, czy godzinę zniosę, czy nie zemdleję, czy mi serce nie pęknie. To dołuje mnie na maxa... Nie korzystam z pomocy psychologa, nie miałem nigdy zaufania do nich, po pewnym incydencie z początku fobii, kiedy panie psycholożki olały mój problem, co skończyło się latami tortur, kiedy nie mogłem nawet z domu wyjść. Powoli doszedłem do siebie, mogę jechać gdziekolwiek. Ale ta godzina przed ołtarzem to koszmar... jak to znieść? Czytałem gdzieś, że 2g Xanaxu działają cuda. Chyba poszukam na czarnym rynku paru kapsułek czy tabletek. Żeby sprawdzić jak działa i zjeść przed ślubem i wytrzymać to nie dostając zawału. Alkohol odpada, będzie ciut na weselu. Kto wymyslił te wszystkie uroczystości, czemuż nie można po prostu iść po Mszy i wziąć slub od ręki? Okropieństwo....
A w przyszłym roku wesele... przyjęcie ok, zawsze można wyjść na powietrze, do ubikacji... no i siedzisz przodem do ludzi. Ale ślub Kościelny to najczarniejszy z koszmarów... I muszę go wytrzymać z podniesioną głową. Dla mej lubej, dla 150 członków rodziny, którzy będą stali za mną i gapili się we mnie. A ja z przodu, bez możliwości wyjścia, będę cierpiał najgorsze katusze znane ludzkości... I nie wiem, czy godzinę zniosę, czy nie zemdleję, czy mi serce nie pęknie. To dołuje mnie na maxa... Nie korzystam z pomocy psychologa, nie miałem nigdy zaufania do nich, po pewnym incydencie z początku fobii, kiedy panie psycholożki olały mój problem, co skończyło się latami tortur, kiedy nie mogłem nawet z domu wyjść. Powoli doszedłem do siebie, mogę jechać gdziekolwiek. Ale ta godzina przed ołtarzem to koszmar... jak to znieść? Czytałem gdzieś, że 2g Xanaxu działają cuda. Chyba poszukam na czarnym rynku paru kapsułek czy tabletek. Żeby sprawdzić jak działa i zjeść przed ślubem i wytrzymać to nie dostając zawału. Alkohol odpada, będzie ciut na weselu. Kto wymyslił te wszystkie uroczystości, czemuż nie można po prostu iść po Mszy i wziąć slub od ręki? Okropieństwo....