24 Cze 2012, Nie 21:17, PID: 305789
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Cze 2012, Nie 21:28 przez MarszałekFoch.)
Ojciec choć ma poglądy narodowe deklaruje się jako antyklerykał i chyba jest ateistą (chodzi do kościoła jak trzeba by na wsi nie gadali, że jesteśmy "żydami", ma w rzyci wiarę, kwestionuje jej prawidła i jedzie ostro po klerze). To samo brat. Przeciętnie w kościele moja rodzina czyli dwie osoby na cztery tzn. matka i ja jesteśmy przeszło paręnaście razy na rok (uroczystości rodzinne i grubsze święta jak na przykład Boże Ciało). Spowiadam się ze trzy, cztery na rok i na ogół jest to straszny oklepaniec jak udział w celebrze. Dla spokoju. Wierzę w Boga, ale na swój sposób. Droga religijna jednego kolegi z klasy w gimnazjum zakończyła się na pierwszej komunii i od tamtej pory nie widziano go w kościele. Na dodatek jego rodzina zajmuje się wolnymi zawodami i ma niepolskie nazwisko. To wystarczyło do powitań w rodzaju 'siema żydzie'. On jednak to olewał, ba należał do elity klasy i był lubiany. Ja bym nie potrafił mieć takiego stosunku jak on.