07 Maj 2012, Pon 8:58, PID: 300872
Cytat:Po zastanowieniu się wyszło mi, że nie tyle unikam ludzi, co rozmów z ludźmi. Nie odczuwam lęku w zatłoczonych miejscach np. sklepy, ulice, autobusy. Ale jeśli ma dojść do rozmowy to poziom stresu gwałtownie rośnie. Spotkanie znajomej osoby na ulicy, autobusie to koszmarek. Już sama myśl że np. jadąc do pracy spotkam kogoś z pracy powoduje, że zaczynam kombinować z innym połączeniem. Co ciekawe w samej pracy już takiego lęku nie odczuwam. Może to dlatego, że w większej grupie, ktoś coś zawsze powie, ja nie muszę, ja posłucham. Ale nie zawsze to tak działa, bo jak mam wyjechać/spotkać się z jakąś grupą, mniej lub bardziej znaną mi, to lęki są.
W dużej części sie zgadzam pod tym postem.Idąć gdzieś zwłaszcza blisko domu czuję sie bardzo niepewnie bi prawdopodobieństwo spotkania kogoś znajomego choćby z widzenia wzrasta.Gdy jestem na mieście trochę to sie zmienia bo bardziej mogę sie wtopić w tłum chociaż strach pozostaje.Nie mam problemów z jazdą autobusami czy pójściem do sklepu nie mam tez problemów z załatwieniem spraw urzędowych z ludźmi których ne znam.Problem zaczyna sie gdy po prostu sytuacja wymaga jakiejś formy zaangażowania od strony towarzyskiej.Nie wiem do prawdy czemu to aż tak bardzo blokuje,Również wolę jeździć autobusami niz iśc gdzieś na piechotę a to dlatego że w autobusie mogę bardziej wtopić sie w tłum niz na takiej powiedzmy otwartej przestrzeni.Często sie na tym łapie że chciałabym pójść na piechotę a jednak pojawia się lęk.Czasami go przełamuję idąc spięta, a czasem jednak sie chowam w tłumie