12 Sty 2012, Czw 14:34, PID: 288734
@uno88
Moja wtedy 16 letnia siostra popełniła samobójstwo. Była dla mnie wszystkim co miałam, największym skarbem. Dwa miesiące później jej chłopak próbował się zabić. Miał bardzo ciężką depresję. Ze szpitala psychiatrycznego dostał wypis karny za bójki, palenie w toaletach, awantury... Każdy mówił, że nic mu już nie pomoże. Właśnie wtedy wzięłam sprawę w swoje ręce. Nie było nam łatwo. W końcu był jeszcze bardzo młody i głupi. Zaczęłam z nim rozmawiać. Lecz to też nic nie dało... Postanowiłam się częściej z nim spotykać. Nigdy nie chciał rozmawiać. Logiczne. I wtedy powiedziałam mu, że jeżeli tylko będzie miał problem może do mnie zadzwonić o każdej godzinie a ja się wstawię. Mieszkał sam w 3 pokojowym mieszkanku. Rzucił szkołę. Często brał talerze do pustego pokoju i walił nimi o ścianę. Ale udało mi się, zaczął spotykać się z rówieśnikami, znalazł nową dziewczynę. Wszystko mu się ułożyło. Toteż trzeba robić z niedoszłymi samobójcami. Rozmawiac. Ludzie! Nie gadajcie bzdur, bo widzę, że za przeproszeniem niektórzy forumowicze widzieli i tyle samo zrobili. Nie możemy się obwiniać za rzeczy na które nie mamy wpływu. Nie ma sprawy, której nie można rozwiązać.
+ Przepraszam, za nazwanie PoCo koleżanką. Mój błąd
++ Ależ gdzie w obwinianiu się " jestem beznadziejny, nikt mnie nie kocha, zabiję się, zacznę ćpać, jestem brzydka, zupa za słona " jest poczucie winy? Nie zbyt rozumiem. Ci ludzie sami robią sobie problemy. A wiem, coś o tym, ponieważ jak już pisałam przeżyłam podobnie. Możecie sobie oszczędzić różne takie posty o tym ile wiem o życiu.[/code]
Moja wtedy 16 letnia siostra popełniła samobójstwo. Była dla mnie wszystkim co miałam, największym skarbem. Dwa miesiące później jej chłopak próbował się zabić. Miał bardzo ciężką depresję. Ze szpitala psychiatrycznego dostał wypis karny za bójki, palenie w toaletach, awantury... Każdy mówił, że nic mu już nie pomoże. Właśnie wtedy wzięłam sprawę w swoje ręce. Nie było nam łatwo. W końcu był jeszcze bardzo młody i głupi. Zaczęłam z nim rozmawiać. Lecz to też nic nie dało... Postanowiłam się częściej z nim spotykać. Nigdy nie chciał rozmawiać. Logiczne. I wtedy powiedziałam mu, że jeżeli tylko będzie miał problem może do mnie zadzwonić o każdej godzinie a ja się wstawię. Mieszkał sam w 3 pokojowym mieszkanku. Rzucił szkołę. Często brał talerze do pustego pokoju i walił nimi o ścianę. Ale udało mi się, zaczął spotykać się z rówieśnikami, znalazł nową dziewczynę. Wszystko mu się ułożyło. Toteż trzeba robić z niedoszłymi samobójcami. Rozmawiac. Ludzie! Nie gadajcie bzdur, bo widzę, że za przeproszeniem niektórzy forumowicze widzieli i tyle samo zrobili. Nie możemy się obwiniać za rzeczy na które nie mamy wpływu. Nie ma sprawy, której nie można rozwiązać.
+ Przepraszam, za nazwanie PoCo koleżanką. Mój błąd
++ Ależ gdzie w obwinianiu się " jestem beznadziejny, nikt mnie nie kocha, zabiję się, zacznę ćpać, jestem brzydka, zupa za słona " jest poczucie winy? Nie zbyt rozumiem. Ci ludzie sami robią sobie problemy. A wiem, coś o tym, ponieważ jak już pisałam przeżyłam podobnie. Możecie sobie oszczędzić różne takie posty o tym ile wiem o życiu.[/code]