27 Lis 2011, Nie 1:51, PID: 281169
A ja mam tak..
Mam dokładnie to co TroPtyN czyli słownie najgorszy typ padaczki, a zarówno dla mnie jak i dla chyba wszystkich innych posiadających ten syf oczywiste jest to, że rozmowa o ALKOHOLU przy PADACZCE to zbrodnia. Moja krótka historia:
Pierwszy atak: 6 lat temu
drugi: pół roku później
Depakine 500 + Lamitrin rano i wieczór
od tej pory nic się nie dzieje i od czasu do czasu wypijam piwko czy dwa mimo iż lekarz mówi, że to jak próba samobójcza. Rozpocząłem niedawno studia, trzeba pić i nikt mi nie wmówi, że w innym wypadku zostanę zaakceptowany. W LO nie piłem i nie zostałem, był to dla mnie najgorszy okres w moim życiu. To straszne, że tak to wygląda (nie pijesz - dziwoląg). Zmiana środowiska, byłem na jednej imprezie już na studiach, zaryzykowałem, wypiłem 3 piwa i trochę wódki. Bez napadu . Ludzie mnie polubili, co więcej jestem na takim kierunku, że 95% to dziewczyny i najwyraźniej skutecznie gram już na 2 fronty . PRZEŁAMAŁEM się już w wielu sprawach, których nie mogłem opanować wcześniej (patrzenie ludziom prosto w oczy, rozmawianie w szerszym gronie, w ogóle rozmawianie z dziewczynami!, współpraca, zaciekawianie ludźmi swoimi sprawami) pozostały tylko trzęsące się ręce podczas wystąpień publicznych (np projekt na ćwiczeniach) ale mam już na to metodę, po prostu chamsko chowam ręke do kieszeni i odwracam się lekkim kątem aby drugiej widać nie było Raz mimo wszystko koleżanka siedząca blisko to zauważyła i pytała się mnie na przerwie co to jest to zażartowałem że było mi zimno i kupiła to.
W najbliższym czasie czekają mnie 3 imprezy. Jedna z kilkoma ludźmi z liceum, bez których bym tam nie przetrwał, druga z ludźmi ze studiów i trzecia sylwester również z ludźmi ze studiów. Co myślicie na temat pójścia tam?
Sorry, że napisałem to tak chaotycznie ale dodam jeszcze, że stosuje od początku studiów jeszcze dietę i możliwe, że ona wpływa jakoś na tą poprawę..
Mam dokładnie to co TroPtyN czyli słownie najgorszy typ padaczki, a zarówno dla mnie jak i dla chyba wszystkich innych posiadających ten syf oczywiste jest to, że rozmowa o ALKOHOLU przy PADACZCE to zbrodnia. Moja krótka historia:
Pierwszy atak: 6 lat temu
drugi: pół roku później
Depakine 500 + Lamitrin rano i wieczór
od tej pory nic się nie dzieje i od czasu do czasu wypijam piwko czy dwa mimo iż lekarz mówi, że to jak próba samobójcza. Rozpocząłem niedawno studia, trzeba pić i nikt mi nie wmówi, że w innym wypadku zostanę zaakceptowany. W LO nie piłem i nie zostałem, był to dla mnie najgorszy okres w moim życiu. To straszne, że tak to wygląda (nie pijesz - dziwoląg). Zmiana środowiska, byłem na jednej imprezie już na studiach, zaryzykowałem, wypiłem 3 piwa i trochę wódki. Bez napadu . Ludzie mnie polubili, co więcej jestem na takim kierunku, że 95% to dziewczyny i najwyraźniej skutecznie gram już na 2 fronty . PRZEŁAMAŁEM się już w wielu sprawach, których nie mogłem opanować wcześniej (patrzenie ludziom prosto w oczy, rozmawianie w szerszym gronie, w ogóle rozmawianie z dziewczynami!, współpraca, zaciekawianie ludźmi swoimi sprawami) pozostały tylko trzęsące się ręce podczas wystąpień publicznych (np projekt na ćwiczeniach) ale mam już na to metodę, po prostu chamsko chowam ręke do kieszeni i odwracam się lekkim kątem aby drugiej widać nie było Raz mimo wszystko koleżanka siedząca blisko to zauważyła i pytała się mnie na przerwie co to jest to zażartowałem że było mi zimno i kupiła to.
W najbliższym czasie czekają mnie 3 imprezy. Jedna z kilkoma ludźmi z liceum, bez których bym tam nie przetrwał, druga z ludźmi ze studiów i trzecia sylwester również z ludźmi ze studiów. Co myślicie na temat pójścia tam?
Sorry, że napisałem to tak chaotycznie ale dodam jeszcze, że stosuje od początku studiów jeszcze dietę i możliwe, że ona wpływa jakoś na tą poprawę..