17 Wrz 2007, Pon 16:52, PID: 2634
Oj...SinVida mam tak samo, zawsze staralam sie unikac sytuacji w których mogłoby się okazac co mi jest naprawde...
Odkad pamietam unikalam wszystkich ktorzy wydawali mi sie interesujacy, 'bo ja na pewno dla nich nie bede wystarczajaco fajna". Tak bylo przez cale liceum. Odkad zaczelam studia, zaczelam chodzic na imprezy, na ktorych zawsze ktos sie mna zainteresowal...Chdzilam na kilka randek a potem zrywalam znajomosc bo zawsze wydawalo mi sie ze to nie to. Nie wiem na ile to byla prawda a na ile bałam sie zblizac do tych facetow (to wyamagaloby spedzania z nimi sporo czasu )..... po 3 latach takiego randkowania bez emocji, poznalam chlopca (niestety okazal sie byc chlopcem a nie mezczyzna) z ktorym moglam spedzac godziny i totalnie zapomniec o lęku (moze potrzebowalam takiego uczucia ale faktem jest ze dla mnie to bylo cos nowego). Nie powiedzialam mu o fobii, wlasciwie od maja dzieki niemu nie pamietalam o niej sama...Ale jak juz wspomnialam okazal sie nie byc zbyt dojrzalym emocjonalnie i wstyd mi ale ja dorosla baba ryczalam przez niego caly sierpien (byl za granica, obiecal sie odezwac i nie odezwal sie, potem nie odezwal sie nawet jak juz wrocil,nie odpowiedzial nawet na smsy... spotkalam go przypadkiem...byl zdziwiony ze "az tak sie zaangazowalam...." <przepraszam, strasznie mnie to dusi, musze to z siebie wyrzucac przy nadarzajacej sie okazji>Hmmm...Tak wiec nie mam szczescia w milosci, w duzej mierze to wina lęków, ale widac sa takie stany emocjonalne, które leczą z fobii...I dla mnie to prawdziwe swiatelko w tunelu
Poza tym spotkalam w zyciu 2 chłopców, ktorych traktowałam jak dobrych kumpli (wiec chcąc nie chcąc wiele razy ukazywałam im swoje fobiczne oblicze) i oni zaakceptowali mnie taką i wiem ze chcieli stworzyc ze mna zwiazek (niestety, serce nie sluga... )wiec...wierze ze fobia sama w sobie nie skazuje nas na samotnosc! o! Koniec wywodu
Odkad pamietam unikalam wszystkich ktorzy wydawali mi sie interesujacy, 'bo ja na pewno dla nich nie bede wystarczajaco fajna". Tak bylo przez cale liceum. Odkad zaczelam studia, zaczelam chodzic na imprezy, na ktorych zawsze ktos sie mna zainteresowal...Chdzilam na kilka randek a potem zrywalam znajomosc bo zawsze wydawalo mi sie ze to nie to. Nie wiem na ile to byla prawda a na ile bałam sie zblizac do tych facetow (to wyamagaloby spedzania z nimi sporo czasu )..... po 3 latach takiego randkowania bez emocji, poznalam chlopca (niestety okazal sie byc chlopcem a nie mezczyzna) z ktorym moglam spedzac godziny i totalnie zapomniec o lęku (moze potrzebowalam takiego uczucia ale faktem jest ze dla mnie to bylo cos nowego). Nie powiedzialam mu o fobii, wlasciwie od maja dzieki niemu nie pamietalam o niej sama...Ale jak juz wspomnialam okazal sie nie byc zbyt dojrzalym emocjonalnie i wstyd mi ale ja dorosla baba ryczalam przez niego caly sierpien (byl za granica, obiecal sie odezwac i nie odezwal sie, potem nie odezwal sie nawet jak juz wrocil,nie odpowiedzial nawet na smsy... spotkalam go przypadkiem...byl zdziwiony ze "az tak sie zaangazowalam...." <przepraszam, strasznie mnie to dusi, musze to z siebie wyrzucac przy nadarzajacej sie okazji>Hmmm...Tak wiec nie mam szczescia w milosci, w duzej mierze to wina lęków, ale widac sa takie stany emocjonalne, które leczą z fobii...I dla mnie to prawdziwe swiatelko w tunelu
Poza tym spotkalam w zyciu 2 chłopców, ktorych traktowałam jak dobrych kumpli (wiec chcąc nie chcąc wiele razy ukazywałam im swoje fobiczne oblicze) i oni zaakceptowali mnie taką i wiem ze chcieli stworzyc ze mna zwiazek (niestety, serce nie sluga... )wiec...wierze ze fobia sama w sobie nie skazuje nas na samotnosc! o! Koniec wywodu