02 Cze 2011, Czw 9:00, PID: 256600
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Cze 2011, Czw 9:01 przez Śniący.)
Najgorsze co może być, to uwierzyć w zbawczą moc miłości i polegać na drugiej osobie. Niektórzy tutaj już napisali, że przede wszystkim trzeba poczuć się dobrze z samym sobą. Trzeba zaakceptować siebie bez pomocy innych osób, bądź tej jednej jedynej osoby. Ja wpadłem w błędne koło i jedyną metodą na samoakceptację stał się dla mnie drugi człowiek. Jest to niezwykle ryzykowne, bo gdy ten ktoś odchodzi, to w życiu fobika/osobowości unikającej wszystko - dosłownie wszystko - się wali i nic nie ma sensu. W końcu znika jedyna gwarancja samoakceptacji, a my spadamy w przepaść. Stany depresyjne, myśli samobójcze, poczucie bezsensu, niechęć do jakiejkolwiek działalności, które pogłębiają tylko izolację - zapewnione. Dotarło to do mnie wreszcie, ale nie wiem, czy zdołam uwolnić się od tego męczącego schematu, tym bardziej, że od roku doszło do intensyfikacji tego procesu: poznanie - krótka znajomość - odrzucenie - chęć jak najszybszego wypełnienia luki po odrzuceniu i dowartościowania się drugą osobą.