27 Mar 2011, Nie 17:57, PID: 245853
Ciasteczkowy - uważam, że w sytuacji z nauczycielem naprawdę świetnie sobie poradziłeś, skoro rozwiązałeś cały konflikt.
Mojzi - świetnie Cię rozumiem, mam tak sam Pomyśl następnym razem, że część innych osób też czuje się na takiej imprezce jak na zesłaniu. Pewnie też się wiercili, przeklinali w duchu Ciotkę Idalię, która znowu narzeka, Wujka Zdzisia, który się przechwala i nóżki w galarecie na stole, które są niejadalne A cenny czas ucieka w gronie ludzi, których się nie wybiera, no cóż..
Z niechęcią inszych w stosunku do nas zwykliśmy też przesadzać. Jeśli nawet niektórzy nieprzychylnie o nas myślą to jest to magrinesik ich zainteresowania, bo i tak głównie myślą o sobie, w każdej sytuacji, tak jak my:] Nawet, powiedzmy obgadując innych, robią to z powodów typu znudzenie, obrona siebie, dopasowanie się do grupy. Naprawdę im zwisamy, w większym lub mniejszym stopniu. Dlatego mogą też łatwo zmienić swoją chwilową opinię w nowej sytuacji. I szybko zapominają, co kto gdzie na jakiej imprezce, bo nie dotyczy to ich bezpośrednio.
Frezja, już wcześniej pisałam, że miałam podobne sytuacje w pracy i na stażu. Tam też raczej obowiązuje walka o swoje przetrwanie i zdrowie psychiczne, więc akapit powyżej wypisz wymaluj pasuje do tych warunków (generalnie zainteresowanie każdego tylko sobą).
Nie chcę wyjść na przemądrzałą, (choć taka zdecydowanie jestem oki, bywam ) ale przypisujemy innym nasze nieakceptowane emocje. Wypieramy je i projektujemy na otoczenie. Moim zdaniem pisząc o narastającej wrogości "wszelkich ludzi w Twoim życiu" piszesz tak naprawdę o swojej narastającej wrogości. To część FS. Spodziewając się najgorszego zaczynamy robić "dziwne" rzeczy, na skutki nie trzeba długo czekać. Samo alienowanie się z grupy jest przez nią odbierane niekorzystnie i tępione.
Jeśli uda Ci się zmienić przekonanie o wrogości ludzi, zastąpić je wiarą w przyjazność spotykanych osób, wszystko się odwróci. Sama mam z tym problem... Ale powoli do przodu... i jakoś to działa.
Mojzi - świetnie Cię rozumiem, mam tak sam Pomyśl następnym razem, że część innych osób też czuje się na takiej imprezce jak na zesłaniu. Pewnie też się wiercili, przeklinali w duchu Ciotkę Idalię, która znowu narzeka, Wujka Zdzisia, który się przechwala i nóżki w galarecie na stole, które są niejadalne A cenny czas ucieka w gronie ludzi, których się nie wybiera, no cóż..
Z niechęcią inszych w stosunku do nas zwykliśmy też przesadzać. Jeśli nawet niektórzy nieprzychylnie o nas myślą to jest to magrinesik ich zainteresowania, bo i tak głównie myślą o sobie, w każdej sytuacji, tak jak my:] Nawet, powiedzmy obgadując innych, robią to z powodów typu znudzenie, obrona siebie, dopasowanie się do grupy. Naprawdę im zwisamy, w większym lub mniejszym stopniu. Dlatego mogą też łatwo zmienić swoją chwilową opinię w nowej sytuacji. I szybko zapominają, co kto gdzie na jakiej imprezce, bo nie dotyczy to ich bezpośrednio.
Frezja, już wcześniej pisałam, że miałam podobne sytuacje w pracy i na stażu. Tam też raczej obowiązuje walka o swoje przetrwanie i zdrowie psychiczne, więc akapit powyżej wypisz wymaluj pasuje do tych warunków (generalnie zainteresowanie każdego tylko sobą).
Nie chcę wyjść na przemądrzałą, (choć taka zdecydowanie jestem oki, bywam ) ale przypisujemy innym nasze nieakceptowane emocje. Wypieramy je i projektujemy na otoczenie. Moim zdaniem pisząc o narastającej wrogości "wszelkich ludzi w Twoim życiu" piszesz tak naprawdę o swojej narastającej wrogości. To część FS. Spodziewając się najgorszego zaczynamy robić "dziwne" rzeczy, na skutki nie trzeba długo czekać. Samo alienowanie się z grupy jest przez nią odbierane niekorzystnie i tępione.
Jeśli uda Ci się zmienić przekonanie o wrogości ludzi, zastąpić je wiarą w przyjazność spotykanych osób, wszystko się odwróci. Sama mam z tym problem... Ale powoli do przodu... i jakoś to działa.