26 Mar 2011, Sob 14:28, PID: 245605
Zrozumiem gdyby nie chciał rozmawiać jeśli byłabym wtedy niedostępna. Było jednak trochę inaczej - jak mam spinę na jakieś spotkanie towarzyskie, to potrafię wykrzesać z siebie MAX na krótki czas i uśmiechać się, zagadywać, być na luzie, to oczywiście wielki wysiłek ale na zewnątrz przynajmniej sprawiałam wrażenie luzu i otwarcia (tak przynajmniej sądzę). Więc na tym spotkaniu byłam taką wyluzowaną osobą, jak podeszłam do stolika to wsłuchałam się o czym rozmawiają i starałam się jakoś wejść w rozmowę, a było tak że w sumie nie wiedziałam o czym oni mówią, więc przez 15 minut oni tak sobie gaduszyli a ja siedziałam i wtrącałam jakieś zdania mając nadzieję że wywiąże się wspólna rozmowa.
Więc to przykre jest, że mimo to zostałam na tym spotkaniu olana. Oczywiście też nie uważam, że to inni mają cały czas zagadywać, problem jest taki, że ja zawsze próbuję i się staram, bo jak ja tego nie zrobię to będę wykluczona, bo mnie praktycznie nikt nigdy nie zagaduje Tak właśnie miałam nadzieję, że mój kolega podejdzie do mnie jak do tamtej dziewczyny, zagada, na luzie, z ciekawością, ale było inaczej. Cóż, nastawiałam się na normę, a spotkało mnie to co zawsze. A ja za każdym razem nastawiam się pozytywnie a potem wychodzi d*pa. Dla mnie to już jest bardzo przykre, bo zaczynam mieć wrażenie że jestem miła a inni i tak mają mnie gdziś, więc tylko tracę energię.
Nie kłopotałabym się tym, gdyby nie fakt że takie sytuacje miewałam już wcześniej, a z tym zagadywaniem to powtarza się bardzo często. Autorzy książek o dobrych kontaktach piszą żeby robić to i to, więc staram się to robić, ale dlaczego, dlaczego mimo to ludzie zawsze reagują niechęcią i brakiem zainteresowania? : [ Ja już naprawdę nie wiem co mam robić. Doprowadza mnie to już do granicy desperacji, bo pojawia się świadomość że nigdy nie będę mieć znajomych ani przyjaciół i zawsze będę sama, z boku, opuszczona, to w ogóle żyć się nie chce bo co to za życie kiedy wszędzie doświadcza się odtrącenia, nawet jeśli samemu wychodzi się do ludzi, lub przynajmniej stara się wychodzić do ludzi sympatycznie.
Więc to przykre jest, że mimo to zostałam na tym spotkaniu olana. Oczywiście też nie uważam, że to inni mają cały czas zagadywać, problem jest taki, że ja zawsze próbuję i się staram, bo jak ja tego nie zrobię to będę wykluczona, bo mnie praktycznie nikt nigdy nie zagaduje Tak właśnie miałam nadzieję, że mój kolega podejdzie do mnie jak do tamtej dziewczyny, zagada, na luzie, z ciekawością, ale było inaczej. Cóż, nastawiałam się na normę, a spotkało mnie to co zawsze. A ja za każdym razem nastawiam się pozytywnie a potem wychodzi d*pa. Dla mnie to już jest bardzo przykre, bo zaczynam mieć wrażenie że jestem miła a inni i tak mają mnie gdziś, więc tylko tracę energię.
Nie kłopotałabym się tym, gdyby nie fakt że takie sytuacje miewałam już wcześniej, a z tym zagadywaniem to powtarza się bardzo często. Autorzy książek o dobrych kontaktach piszą żeby robić to i to, więc staram się to robić, ale dlaczego, dlaczego mimo to ludzie zawsze reagują niechęcią i brakiem zainteresowania? : [ Ja już naprawdę nie wiem co mam robić. Doprowadza mnie to już do granicy desperacji, bo pojawia się świadomość że nigdy nie będę mieć znajomych ani przyjaciół i zawsze będę sama, z boku, opuszczona, to w ogóle żyć się nie chce bo co to za życie kiedy wszędzie doświadcza się odtrącenia, nawet jeśli samemu wychodzi się do ludzi, lub przynajmniej stara się wychodzić do ludzi sympatycznie.